[edytuj autora]

Piotr Kołodziejczak

Zdjęcie Piotr Kołodziejczak
Piotr Kołodziejczak urodził się w 1957 roku w Warszawie. Zanim na dobre zadomowił się w stolicy przeniósł się z rodzicami i siostrą na jakiś czas do Szczecina, skąd powrócił w wieku półtora roku. Odtąd, nie licząc wakacji, nie opuszczał już swojego rodzinnego miasta aż do osiągnięcia pełnoletności.

W Warszawie, nie bez problemów, ukończył szkołę podstawową, a później, z miarę przyzwoitym wynikiem maturalnym, liceum ogólnokształcące im. Juliusza Słowackiego.

Szkoła średnia upłynęła Piotrowi Kołodziejczakowi pod znakiem rozwoju swych zainteresowań. W ciągu dnia praktycznie nie rozstawał się z futbolówką, będąc gwiazdą szkolnego teamu, a wieczorami udzielał się w młodzieżowych zespołach muzycznych. Ponadto uczestniczył w zajęciach szkolnych.

Wcześniej, bo już pod koniec podstawówki, zaczął tworzyć muzykę i pisać do niej teksty. Pierwszy własny utwór skomponował w wieku… 12 lat. Wówczas o pisaniu książek jeszcze nie myślał. Tymczasem starał się poradzić sobie ze szkolnymi wypracowaniami.

Po zdaniu matury bezskutecznie ubiegał się o indeks na wydziale filologii polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Ponieważ w tamtych czasach można było w danym roku zdawać na uczelnię tylko raz, rok 1976 Piotr Kołodziejczak w całości przeznaczył na rozwój swych zainteresowań muzycznych. Grał na gitarze i śpiewał w działającym na warszawskim Muranowie zespole Fatum, gdzie wykonywał głównie własne utwory. W tym okresie pobierał również nauki gry na pianinie.

Wiosną 1977 roku z powodzeniem zdał egzamin na wydział filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie egzamin na studia zagraniczne, które podjął.

W rosyjskim Rostowie nad Donem mieszkał w akademiku przez pięć lat aż do 1982 roku. Jako specjalizację wybrał logikę. Siedząc być może w tej samej ławce, co laureat literackiej Nagrody Nobla i autor Archipelagu Gułag – Aleksander Sołżenicyn, Piotr Kołodziejczak już wtedy skrycie marzył o karierze pisarza. Ale okres ten nie zaowocował jeszcze żadną książką czy nawet rękopisem, lecz kilkudziesięcioma nowymi utworami muzycznymi, do których sam też napisał w języku polskim słowa. Piotr Kołodziejczak ze swoim repertuarem występował w wielu miastach rosyjskich i ukraińskich, często dając koncerty dla kilkutysięcznej publiczności.

W 1979 roku uległ wypadkowi w warszawskiej Rotundzie – budynku banku PKO, w którym wybuchł gaz. Po długim okresie leczenia i rekonwalescencji udało mu się powrócić na studia w Rostowie.

Piotr Kołodziejczak szkołę wyższą ukończył w 1982 roku i wtedy też podjął pracę jako dziennikarz w jednej z agencji prasowych, w głównej mierze uprawiając dziennikarstwo sportowe. Zajmował się także tłumaczeniem tekstów. W kilka lat później został przyjęty do dwóch stowarzyszeń twórczych - Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej i Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich, stając się pełnoprawnym przedstawicielem wolnego zawodu.

Niespokojna dusza artysty wciąż pchała go ku realizacji własnych marzeń. W 2004 roku ukończył swoją pierwsza powieść Wschody do nieba, a potem ukazały się kolejne: Klępy śpią, Nie rób mi tego, Puść już mnie i Bo wiesz…. Wciąż poszukuje własnej artystycznej tożsamości. Ostatnie trzy książki ilustrowane są autorskimi utworami muzycznymi.

Piotr Kołodziejczak pracuje obecnie nad nową powieścią, której premiera przewidywana jest na początek 2011 roku. Sporo czasu poświęca również na komponowanie. Jeden z jego utworów, noszący tytuł „Nic na siłę” i wykonywany przez Uliashę, został zgłoszony do krajowych eliminacji Eurowizji 2011.

[edytuj opis]

Najpopularniejsze cytaty z książek autora

"Z rozdziału pt. Przepraszam pana…:
(…) Andrzej zdjął z siebie ciepły zimowy płaszcz i odwrócił się w stronę szafy. Zrobił krok i zastygł w bezruchu. Obok niej siedziała dziewczyna, a w zasadzie już kobieta, bo na oko miała gdzieś ze dwadzieścia parę lat. Ubrana dosyć skromnie. Prosta sukienka, prosty sweterek, taki, jaki dawniej robiły nam babcie na drutach. Na nogach zwyczajne, typowe kozaczki. Na kolanach trzymała palto, na pewno niczym specjalnym nie wyróżniające się na ulicy. Krótko mówiąc, odziana niezbyt szykownie, lecz schludnie. A poza tym… A poza tym szatynka z włosami do ramion, oczy szare, a może niebiesko-szare – w tym świetle Andrzejowi trudno się było zorientować. Zresztą i tak zrobiło mu się głupio, bo nagle złapał się na tym, iż niegrzecznie się w nią wpatruje. (…)

Z rozdziału pt. Na osobności:
(…) Andrzej nie lubił być zaskakiwany. Czasem skupiał się na pracy, coś pisał albo coś redagował, różnie. Magda doskonale wiedziała, iż jej nagłe wtargnięcie może go zdekoncentrować, wyrwać ze skupienia, utrudnić pracę, a nawet pozbawić weny twórczej. Tym razem jednak sytuacja była całkiem inna, no i te drzwi uchylone…
Andrzej stał odwrócony do wejścia plecami, więc nie mógł widzieć wchodzącej żony. Jednak gdy się odezwała, gwałtownie obrócił się w jej kierunku. Przy uchu trzymał telefon. Spojrzał na Magdę wyraźnie zaskoczony, po czym rzucił zdawkowo: – Oddzwonię później – i przerwał rozmowę.
– Tak… Co się stało? – spytał mocno speszony. (…)"
Dodał: mkusmirowska Dodano: 28 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
0 0


"Z rozdziału pt. Kobieta niespodzianka:

(...) Poznali się na początku lat osiemdziesiątych w Międzyzdrojach. Słońce, plaża, morze, wieczorne potańcówki. Potem kilka tygodni spotkań, aż nagle zrozumieli, że zrodziła się miłość. W zrozumieniu tego faktu pomogła im ciąża Magdy. W drodze była Basia. Zdecydowali się na małżeństwo, chociaż okres narzeczeństwa został praktycznie pominięty, znali się krótko i każde z nich podejmowało przecież jakieś ryzyko. No cóż, czasem tak bywa, że namiętne, „pospieszne” związki okazują się trwalsze niż te oparte na dłuższej, często wieloletniej znajomości i przyzwyczajeniu. Nie uczestniczymy w czyjejś przeszłości – nie mamy do niej prawa, nie mamy o co być zazdrośni. Znamy kogoś od niedawna i jest w tym szczypta tajemniczości. Uczymy się ukochanej czy ukochanego latami. Może to być naprawdę intrygujące lub, jak kto woli, fascynujące. Oba określenia pasują tutaj doskonale, tak jak pasują do siebie klocki Lego. Ktoś nawet kiedyś powiedział, że jeśli wiemy już o partnerze wszystko, wtedy każdy kolejny wspólnie spędzony dzień smakuje niczym odgrzewana jajecznica.
Hola, hola! Ale nie w ich przypadku! Magda i Andrzej pobrali się i do dziś żyli w szczęściu. Można by rzec, byli parą spełnioną. (...)"
Dodał: mkusmirowska Dodano: 21 VI 2011 (ponad 14 lat temu)
0 0


"motto książki: Można patrzeć i nie widzieć albo nie widzieć i patrzeć."
Dodał: mkusmirowska Dodano: 14 III 2011 (ponad 14 lat temu)
0 0

Najnowsze dyskusje do książek autora

Książki Piotra Kołodziejczaka pokazują perypetie związane z życiem polskiej rodziny. Codzienne kłopoty, rozterki, nadzieje łączą się w potrzebą prawdziwej miłość. Jak myślicie - czy jest ona możliwa między ludźmi, którzy znają się np. 30 lat? Czy coś...
Dodał: mkusmirowska Dodano: 25 VIII 2011, 19:43:48 (ponad 13 lat temu)
temat zdrady w literaturze...
Dyskusja do książki "Bo wiesz..."
polećcie jakieś książki, w których to główne bohaterki zdradzają, a nie facet (jak się ogólnie przyjęło) (ja znam tylko "Bo wiesz..." Piotra Kołodziejczaka). pozdrowienia i dzięki
Dodał: mkusmirowska Dodano: 10 III 2011, 14:43:56 (ponad 14 lat temu)

Komentarze czytelników

O autorze

Ocena: 5.5
Liczba głosów: 1

Oceń twórczość tego autora:

Kto dodał autora do bazy?

Dodał: mkusmirowska
16 II 2011 (ponad 14 lat temu)

Statystyki pisarza

7 książek w naszym katalogu
1 osób lubi tego autora

Czytelnicy

Pokaż osoby, które książki tego autora:

Przeczytały Planują przeczytać
Lubią Teraz czytają