Stephanie i gra wojenna

Recenzja książki Ósemka wygrywa
„- Coś jeszcze? - spytałam
- Nie, ale jakoś dziwnie się czuję, z tym, że nie rzuciłaś mi się do gardła.
- Rozczarowany?
- Taa - przyznał. - Kupiłem gaz pieprzowy.”*


Wyobraź sobie, że w twoim życiu cały czas coś się dzieje, a chwila spokoju, bez żadnych dziwnych wydarzeń, jest na wagę złota. Niby ciekawie jest gdy zawsze jest coś do zrobienia, można się pośmiać, pomóc, a może nawet zarobić. Jednak zbyt dużo atrakcji jest również męczące i… niebezpieczne, zwłaszcza gdy spotka się niebezpiecznych ludzi.

Stephenie nie byłaby sobą gdyby po raz kolejny nie wpadła w tarapaty. Wszystko zaczęło się dość nie pozornie. Sąsiadka rodziców kobiety, Mabel, prosi ją by odnalazła jej córkę i wnuczkę, które nagle zginęły. Między wykonywaniem swoich obowiązków jako agentka do spraw windykacji poręczeń rozpoczyna poszukiwania, co z kolei nie podoba się niejakiemu Eddiemu Abruzziemu. Mężczyzna również poszukuje Evelyn i Annie, ale początkowo nikt nie potrafi dojść co jest tego powodem. Uważa jednak, że Steph coś wie i mu przeszkadza w poszukiwaniach. Zaczyna prowadzić z nią jakąś grę wojenną, której efektem są, między innymi, pająki w samochodzie, węże w domu oraz wiele więcej nieprzyjemnych sytuacji. Oczywiście w życiu uczuciowym łowczyni nagród również się dzieje i to bardzo dużo. W co tym razem wplątała się Stephanie?

Mimo, że na rynku wydawniczym jest już osiem części przygód Stephanie mi dane było przeczytać dopiero dwie. Wiem jednak, że na tych dwóch się nie skończy ponieważ okazało się, że Janet Evanovich trafia idealnie w mój gust czytelniczy jeśli chodzi o rozrywkę. Ale może zacznę od początku.

Janet Evanovich miesza ze sobą różne gatunki (komedia, romans, kryminał i sensacja) i trzeba jej przyznać, że robi to po mistrzowsku. Książka jest przemyślana, fabuła zgrabnie stworzona, na brak akcji narzekać nie można. Ale to humor i lekkość z jaką pisze powieściopisarka jest tu zdecydowanie na pierwszym miejscu. Jak wiadomo takie mieszanki gatunkowe niezbyt często są udane, ale w tym przypadku nie ma do czego się przyczepić. Mimo absurdalnych wydarzeń wszystko doskonale się ze sobą łączy tworząc przezabawną historię z nutką dreszczyku, zagadki i niebezpiecznych sytuacji. Oczywiście nie wszystko jest wiadome od razu i trzeba się trochę nagłowić by wszystkie elementy układanki do siebie pasowały. Dużym plusem jest dla mnie to, że nawet w tych niebezpiecznych sytuacjach wpleciony jest humor i czasem nie wiadomo czy się śmiać czy bać. Evanowich w tej części podkręciła trochę napięcie i wprowadziła więcej niebezpieczeństwa o zdecydowanie jest na plus.

Zdecydowanie za mało w tej części było babci Mazurowej, która ostatnio podbiła moje serce. Jej wypowiedzi i zachowanie doprowadzało mnie do łez ze śmiechu. No ale nowe postacie trochę mi to wynagrodziły, swoim zachowaniem, jak wszyscy z resztą doprowadzali do niepohamowanych wybuchów śmiechu. Każdy tutaj jest inny, brak w książce stereotypów, bohaterowie zaskakują, wprowadzają w konsternację, bawią, irytują, a czasem można by rzec doprowadzają do tego, że zaczyna brakować słów by coś opisać. Stephanie tym razem trochę mnie irytowała tym, że nie uczyła się na swoich błędach, ale jak wiadomo każdy ma gorsze momenty. Ale po za tym dalej była tą samą kobietą, którą poznałam w szóstej części. Jej kłopoty sercowe z Morellim i Komandosem niesamowicie wciągają i intrygują. Przez cały czas zastanawiam się jak to w końcu z nimi będzie.

Książka wciąga od samego początku i naprawdę trudno się od niej oderwać. Opisywane wydarzenia mnie absorbowały i nawet nie zauważyłam kiedy przeczytałam całą powieść. Ją się wręcz pochłania. Książka idealna gdy chce się rozerwać, zawiera potężną dawkę humoru, mnóstwo emocji i niespodziewanych zwrotów akcji. Bohaterowie wzbudzają przeróżne emocje, opisy miejsc i wydarzeń są na tyle szczegółowe by wszystko sobie wyobrazić. A było co sobie wyobrażać. Evanowich ma niebywały talent do pisania i oby robiła to jak najdłużej. Pisze z luzem i posługuje się lekkim stylem, jej sposób narracji jest taki swobodny, pełen żargonu i zabawnych sformułowań. Po raz kolejny ubawiłam się za wszystkie czasy przy Śliweczce i jestem już pewna, że mam nowy sposób na chandrę.

Najnowszą część Łowczyni nagród polecam fanom serii - z pewnością się na niej nie zawiedziecie. Evanowich trzyma poziom i zapewnia rozrywkę na wysokim poziomie. Jednak ci co nie znają wcześniejszych części również się nie zawiodą, miło jest znać cykl od początku, ale każda książka to inna historia i spokojnie można się za nią brać nie znając wcześniejszych wydarzeń. Ostrzegam tylko by nie czytać jej w nocy by nie narazić się śpiącym domownikom.

*str. 44

http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/07/stephanie-i-g...
0 0
Dodał:
Dodano: 21 VII 2013 (ponad 11 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 262
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Irena
Wiek: 36 lat
Z nami od: 27 VII 2012

Recenzowana książka

Ósemka wygrywa



Tytuł oryginalny: Hard Eight Styl Janet Evanovich sprawia, że jej książki czyta się jak kolejne odcinki dowcipnego serialu kryminalnego. Życie nie rozpieszczało Stephanie Plum. Jednak postanowiła chwycić byka za rogi i zostać agentem do spraw windykacji poręczeń, mówiąc prościej: łowcą nagród. We wszystkim, co robi, wspiera ją babcia Mazurowa, jest prawie jak anioł stróż, tyle, że wścibski. Oc...

Ocena czytelników: 4.94 (głosów: 9)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5