Tym razem w moje ręce trafiła książka napisana przez korespondentkę wojenną, która wszystko to co opisuje przeżyła na własnej skórze, a powiem Wam, że ja siedząc w bezpiecznym i przytulnym domu byłam przerażona czytając o tym wszystkim co widziała ta kobieta. Tyle bólu, tyle cierpienia, dookoła wybuchające bomby, rakiety, strzelaniny. Śmierć niewinnych ludzi, cywilów i to z rąk kogo? Amerykanów, którzy przyjechali do Iraku wyzwolić naród od dyktatora Saddama Husajna...
Hala to muzułmańska dziennikarka wojenna mieszkająca w Libanie w Bejrucie. Jej mężem jest anglik. Hala i Steve poznali się kiedyś w redakcji. Przyjechał on jako fotograf wojenny, zakochał się w libańskiej dziennikarce, wzięli ślub i zamieszkali w Londynie - rodzinnym mieście Steva. Po dwóch latach zapragnęli mieć dziecko, jednak mimo usilnych prób kobieta nie mogła zajść w ciążę. Lekarze, kliniki, in vitro, wszystko to zdawało się na nic. Jednak jej największym marzeniem było zostanie matką. W kolejnych latach kiedy panował Saddam Husajn, Hala wraz z mężem wyjechali do Bagdadu - stolicy Iraku - jako dziennikarka i fotograf. Byli tam kiedy wszystko się zaczęło. Bombardowania ze strony Amerykanów były przerażające. Zebrały ogromne plony wśród cywilów. Zabite rodziny, okaleczone dzieci, których rodzice poginęli, matki opłakujące swoich mężów, córki i synów... To właśnie wtedy gazeta do której pisała Hala postanowiła pomóc bezbronnym, osamotnionym i rannym dzieciom. Dziennikarka dostała za zadanie znalezienie jakieś małej, osieroconej i rannej muzułmańskiej dziewczynki, aby zrobić jej zdjęcia i napisać artykuł, dzięki któremu ludzie zechcą pomóc tym wszystkim poszkodowanym dzieciom. Jednak jak wybrać tylko jedną biedną dziewczynkę? Jak być profesjonalistką wśród ogromu bólu, który spotykało się wszędzie dookoła?
Podczas czytania czułam się jakbym tam była. Oczami wyobraźni widziałam obrazy opisywane przez autorkę. To było przerażające... Mnóstwo śmierci, bólu... Tysiące zabitych cywilów, którzy zawinili jedynie tym, że znaleźli się w miejscu gdzie zrzucono bombę lub wycelowano rakietę. Ludzie ginęli nawet we własnych domach, rodzice tracili dzieci, dzieci traciły rodziców i kto miał im pomóc? Armia miała w nosie rannych i poszkodowanych, najważniejsza była wojna... W tym momencie zastanawiam się czy wyzwolenie narodu spod tego reżimu było tego warte? Czy musiało zginąć przy tym tylu niewinnych ludzi? W końcu amerykanie i anglicy robili to właśnie dla nich, dla tych ludzi, mieli ich ratować, a nie zabijać...
Mam nadzieję, że nigdy w życiu nie będę uczestniczyła w żadnych wojnach, że takie rzeczy nie przytrafią się w naszym kraju. To już nawet nie chodzi o to, że bym się bała, ale nie potrafiłabym patrzeć na krzywdę niewinnych ludzi, a już w szczególności dzieci. Zabite, okaleczone, wijące się z bólu, konające, błagające o jakąkolwiek pomoc. Na samo wyobrażenie zbierają mi się łzy w oczach...
Książka ta jest naprawdę bardzo prawdziwa i poruszająca. Nasza główna bohaterka i zarazem autorka tej opowieści przedstawia nam wydarzenia, które widziała na własne oczy. I robi to w taki sposób, że czytelnik czuje się jakby naprawdę tam był, słyszy huki wybuchających bomb, słyszy krzyki i płacz ludzi, czuje pył duszący w gardle, widzi czarny, który jest pozostałością po wybuchach... Ona - zasłużona i wielokrotnie nagrodzona korespondentka wojenna opisuje nam ogrom zniszczenia i śmierci jaki wywołała wojna w Iraku, jaki sprawiły walki w imię "ratowania" społeczeństwa... Mimo tego, że czytanie tej książki wywołało u mnie naprawdę silne emocje, wycisnęło łzy z oczu i niejednokrotnie przysporzyło mi ciarek na ciele to i tak czytało mi się tę książkę fantastycznie. Jest to jedna z wielu książek z cyklu "pisane przez życie". Teraz wiem, że z wielką chęcią chwycę również po kolejne tytuły z tej serii...
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2013/06/lata...