Od lat nie mogłam się przemóc do przeczytania jakiejkolwiek książki pana Kuczoka. Film "Pręgi" owszem, widziałam, ale do książek, o dziwo- nie ciągnęło mnie. Dopiero zmuszona faktem, że musiałam pojawić się na spotkaniu autorskim, postanowiłam zabrać się za "Spiski".
Byłam nastawiona dość sceptycznie, jednak już po zakończeniu pierwszego rozdziału odetchnęłam z ulgą.
Choć spodziewałam się czegoś zupełnie innego, [właściwie nie wiem na podstawie czego, to chyba swego rodzaju uprzedzenie po "Pręgach"] autor zaskoczył mnie niesamowicie. Oczywiście z pozytywnym sensie. Już po kilku rozdziałach przyszło mi do głowy porównanie do mojego ukochanego polskiego pisarza-Jerzego Pilcha. Dlaczego? Swoiste podobieństwo w przekazywaniu czytelnikowi anegdot zaczerpniętych z własnego życia, duża lekkość pisania, skrzący się humor. Urzekło mnie również quasi-profetyczne wspomnienie waśni spowodowanych sprawą krzyża. Oczywiście, o inny niż przychodzący Polakowi dziś na myśl krzyż chodziło, jednak wizja konfliktu na tym tle skłania do zastanowienia.
Ponadto wspaniale ukazana rzeczywistość góralska z perspektywy Ślązaka. Czytelnik z łatwością zaważy różnice między mentalnością ludzi z obu tych regionów. Duża odwaga Kuczoka, wódka lejąca się strumieniami, humor wręcz paraliżujący, gwarantowane wybuchy śmiechu.
Dzieło jednocześnie mądre i lekkie. Warte uwagi
Moją recenzję znajdziesz również tutaj:
http://www.matras.pl/spiski-przygody-tatrzanskie.html#custom...