W życiu każdego początkującego pisarza przychodzi taki moment, gdy podejmuje ważną decyzję - pora na debiut na rynku wydawniczym. Niektórzy wybierają wśród utworów, które pisali wcześniej "do szuflady" a inni po prostu szukają wydawnictwa dla swojego pierwszego napisanego dzieła. To właśnie w tej drugiej grupie znalazł się Piotr Kołodziejczak, który jak twierdzi w wywiadach, nie pisał wcześniej tylko po to, by przelać swoje myśli na papier. Kiedy napisał swoją debiutancką powieść "Wschody do nieba" z pomocą przyszło mu Wydawnictwo Borgis i w 2004 roku wydało jego pierwszą książkę.
Przeglądając strony internetowe w poszukiwaniu ocen tej książki, muszę stwierdzić z całą pewnością, że poczułam się rozczarowana. Czy nikt nie czytał tego debiutu? Czy nikt, kto sięgnął po inne książki pisarza, nie był ciekaw jak wyglądało jego pierwsze wydane dzieło? Chyba nikt, ponieważ nie znalazłam żadnej konstruktywnej opinii czy recenzji.
Akcja powieści rozgrywa się w Warszawie w epoce gierkowskiej, czyli w latach siedemdziesiątych. Narratorem jest chłopiec, który lada chwila rozpocznie naukę w liceum, którą to będziemy wraz z nim śledzić aż do matury. W kolejnych rozdziałach poznamy koleżanki i kolegów narratora: Inkę, Julę, "Suchego", "Majora", "Narcyza", a także pracowników renomowanego liceum: superwoźną Franusiową, wychowawczynię Pyrzyk czy wuefistę Winiaka, który cieszył się w szkole ogromnym autorytetem. Autor opowiada o tym, jak wyglądały lekcje w klasie głównego bohatera: przysposobienie obronne nauczane przez nauczyciela wychowania fizycznego, granie w karty na lekcjach historii czy kontrowersyjne "zaprawy przedmałżeńskie" na lekcjach wuefu.
O czym jeszcze przeczytamy? Jak przystało na tamte czasy, będzie Ochotniczy Hufiec Pracy z wieloma ciekawymi przygodami licealistów, świetna zabawa na prywatkach u Kostka, picie najlepszego wina marki "Wino" oraz opisy sytuacji, w których najlepszym miejscem na przemyślenia jest ławka w parku.
Moim zdaniem "Wschody do nieba" to powieść o młodzieży i dla młodzieży. Owszem, ktoś starszy może książkę przeczytać i powspominać siebie sprzed lat, ale nie nazwie jej raczej porywającą lekturą. Autor ukazuje nam ambitną i pomysłową grupę licealistów, dla których najważniejsza jest dobra zabawa. Jest tutaj sporo śmiesznych sytuacji, ale jest też trudna miłość. Bo nie można inaczej nazwać uczucia, które łączy młodego chłopca z dziesięć lat od niego starszą nauczycielką. Czy to miłość czy fascynacja? Czy takie uczucie ma szansę przetrwać? Dowiecie się tego z kart książki. Jeśli jednak szukacie wciągającej na całego, historii na kilka wieczorów, to wybierzcie inną książkę, bo ta jest zbyt krótka, by zawładnąć umysłem na dłużej.