Co jest rzeczywistością?

Recenzja książki Błękitnooki chłopiec
Zapewne wszyscy dobrze znacie uczucie, kiedy myślicie, że wszystko już jest jasne, wszystko rozumiecie, teraz tylko pozostaje doczytać do końca i westchnąć z zadowoleniem, jak to się dobrze czytało i wszystko zgadło zawczasu. Jeżeli takie odczucie lubicie, to nie czytajcie tej książki . Historia jest tutaj płynna, zmienia się z rozdziału na rozdział, kiedy wydaje się, że już zaczynamy wszystko rozumieć – bach! i sytuacja się zmienia diametralnie. Ale przejdźmy do fabuły…

B.B. skończył już jakiś czas temu czterdzieści lat, mieszka z toksyczną matką w małym mieście w Wielkiej Brytanii. Codziennie ubiera się w białą koszulę i udaje, że wychodzi do pracy w szpitalu, gdzie piastuje stanowisko technika i zajmuje się maszynerią szpitalną. Matka czuwa pilnie nad każdym jego krokiem, w końcu został jej – po śmierci dwóch pozostałych synów – on jeden. Stara się kontrolować jego każdy krok. A B.B. stara się ją na każdym kroku oszukiwać.

Matka – Gloria Green – jest kobietą twardą, bezlitosną. Jako młoda kobieta bez wykształcenia i bez perspektyw, została sama z trójką synów. Rodzinę utrzymywała dzięki sprzątaniu po domach oraz w ekskluzywnej szkole dla chłopców. Synów trzymała twardą ręką, srodze karając za każde przewinienie. By ułatwić sobie życie (przy praniu, prasowaniu itd.) postanowiła, że każdy z synów będzie nosił ubrania tylko w jednym określonym kolorze – brutalnej czerni, nijakim brązie i niewinnym błękicie. I dzięki temu zarówno w książce, jak i w mojej głowie rodziło się pytanie – jak ta decyzja wpłynęła na losy i charaktery chłopców? Czy kolory im przypisane determinowały ich wybory i zachowania?

B.B. poznajemy jako odludka, żyjącego na granicy dwóch światów: tego, w którym próbuje jak najmniej rozdrażniać matkę i świata online. Światów, w których jest manipulowany i sam manipuluje. Stworzył stronę internetową na której ludzie między innymi publikują swoje blogi oraz zawierają znajomości. B.B. publikuje tam swoje historyjki, w których rzeczywistość przenika się z fikcją, do końca nie możemy zdecydować co jest czym i kto ma jakie w nich role. Historie, którymi manipuluje swoimi internetowymi "przyjaciółmi", szczególnie jedną z użytkowniczek o nicku Albertyna. W manipulacji pomaga mu bycie administratorem strony – zagląda do skrzynek mailowych innych, czyta ich prywatne wpisy. I tworzy kolejne historie, obserwując ich efekty.

"Wywołać reakcję samymi słowami to wielkie osiągnięcie. Dlatego właśnie piszę. Żeby jątrzyć, badać, jakie emocje jestem w stanie obudzić. Miłość i nienawiść, akceptacja i pogarda, osąd, gniew i rozpacz. Jeśli mogę sprawić, że zaczniecie skakać z radości, jeżeli potrafię przyprawić was o mdłości czy płacz, a może nawet spowodować, że najdzie was ochota, by wyrządzić mi krzywdę – mnie albo komuś innemu – czyż nie jest to niezwykły przywilej? Wkraść się do waszych umysłów, zmusić was do robienia tego, co ja chcę – czy to nie wystarczająca zapłata za wszelkie niedogodności?" [1]

Dzięki historiom, które publikuje na swoim blogu poznajemy jego życie, niesamowicie krzywdzące dzieciństwo i młodość, wypadki i zachowania, które skrzywdziły go i stworzyły taką, a nie inną tożsamość. Jednocześnie poznajemy kolejne ofiary dzieciństwa i młodości – niewidomą dziewczynkę Emily, którą relacje rodzinne popchnęły do kłamstwa, a ono zniszczyło po kilku latach całą rodzinę i życie samej Emily. Poznajemy także losy dziewczyny kryjącej się pod nickiem Albertyna, której dzieciństwo było związane zarówno z losami Emily, jak i B.B., co wpłynęło tak gwałtownie i niszcząco na jej młodość oraz całe życie. A to wszystko okraszone jest jeszcze odkrywaniem relacji między drugoplanowymi (ale czy aby do końca?) postaciami – braćmi B.B., rodzicami Emily, matką B.B., profesorem darczyńcą…

Książka bardzo trafnie ukazuje wiele spraw dotykających w pewnym stopniu nas wszystkich. Weźmy na ten przykład oczekiwania rodziców w stosunku do dzieci. Wszyscy chcą, by ich dzieci były szczęśliwe i zdrowe, ale jak to się ma do tego, jak te dzieci traktują i wpływają na ich życie? Oczywiście, ta historia to wymyślona opowieść, ale przypomnijmy sobie historie prawdziwe, które każdy z nas zna! W "Błękitnookim chłopcu" Gloria Green potrafi bić synów kablem lub wręcz podtruwać, a potem grać ich wybawicielkę. Tylko dlatego, że nie robią tego, co ona chce. Matka Emily wręcz maniakalnie próbuje najpierw przekonać małą do kolorów i malowania, a gdy Emily staje się sławna jej matka czerpie z tego jak największe korzyści.

"Ruszyłem w stronę drzwi z nadzieją, że zdołam uciec do mojej sypialni na piętrze, ale wtedy chwyciła za klamkę i położywszy drugą dłoń na moich plecach, jednym szarpnięciem otworzyła drzwi prosto w twarz.

Potem poszło już gładko. Leżałem na ziemi, więc nogi załatwiły resztę, nogi w cholernych butach na obcasie." [2]

"Gloria nigdy nie mówiła o tym na głos. Ale oni i tak zawsze czuli ów ciężar na swoich barkach; ciężar nadziei ich mamy, jej przerażającej pewności, że okażą się warci poświęcenia. To była cena, którą musieli zapłacić, nigdy nie określona wprost, ale jasna dla wszystkich, dług niemożliwy do wyrównania w całości." [3]

Inną sprawą są media i ich wpływ na życie ludzkie – jak kreują ludzi na gwiazdy, jak w jedną minutę niszczą czyjeś życie rzucając niepotwierdzone podejrzenie, drobną sugestię. Jak media rzucają się na chociaż skrawek historii, która może im przynieść rozgłos i jeszcze większe pieniądze. W książce mamy pięknie przedstawione stadium manipulacji medialnej oraz wpływu takowej na losy całej rodziny. Swoją drogą możemy sobie zadać pytanie – dlaczego większość ludzi tak pragnie rozgłosu? Dlaczego chcemy przeczytać swoje nazwisko w gazecie i zobaczyć twarz w telewizji? Dlaczego młodzież na koncertach podbiega do kamer i robi głupoty? Żeby przez sekundę, minutę czy kilka dni poczuć się wyjątkowymi? Czy media stanowią o tym, czy jesteśmy wartościowym ludźmi, czy nie? Czy żeby być KIMŚ trzeba być pod lupą mediów?

Nieuchronnie muszę też poruszyć też kwestię internetu i tego jak bardzo wpływa on na nasze życie. B.B. dzięki niemu może manipulować ludźmi, zaglądać do ich głów i życia prywatnego. Rozdziela uwagę, pochwały i złośliwości. Tworzy wiele kont, istnieje jako wiele osób, "przyjaciół" użytkowników, którzy doradzają lub odradzają im różne posunięcia – kolejna możliwość manipulacji. Wielokrotne tożsamości internetowe i rzeczywiste. Jak łatwo można stracić anominowość w internecie, nawet o tym nie wiedząc! Trochę przerażający jest jego wpływ na nasze życie, chociaż już chyba prawie nikt z nas nie potrafi się bez niego obyć. A może właśnie dlatego…

Niesamowita jest ta historia o wpływie ludzi na ludzi, a szczególnie członków rodziny. Opowieść o życiu, tożsamości, chorych relacjach, manipulacji, talentach, pragnieniach, miłości, nienawiści… Historia wciągająca od pierwszej strony, nie mogłam się oderwać od czytania. Podziwiam styl autorki, tak lekki, a zarazem przedstawiający tak ważne sprawy! Jestem pełna uznania dla różnorodności, jaką Joanne Harris prezentuje – między np. "Czekoladą" a "Błękitnookim chłopcem" jest przecież tak olbrzymia różnica, a obydwie książki są świetnie i niezmiernie ciekawie napisane. Fabuła jest skonstruowana bardzo dobrze, bohaterowie są dopracowani w szczegółach. Język jest bogaty, styl wciągający.

Zdecydowanie polecam przeczytanie tej książki, warto poznać historię chłopca o błękitnych oczach! A ja cieszę się, że na półkach mam jeszcze kilka nieprzeczytanych książek tej autorki. Mam nadzieję, że czekają na mnie kolejne uczty podobne do tej . Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale ta książka zrobiła na mnie duże wrażenie .

"Niektórzy ludzie są stworzeni do tego, by obserwować, doskonale o tym wie.

Niektórzy ludzie są niczym lustra, zrodzeni do tego, by odbijać życie.

Niektórzy ludzie są bronią, zostali wytrenowani po to, by zabijać.

Czy lustro wybiera sobie, co będzie odbijać? Czy broń wybiera swoją ofiarę?" [4]

PS. Jedyne, do czego mogę się doczepić, to kwalifikacja ogólna książki (na którą notabene dopiero rzuciłam okiem) – nigdy w życiu bym tego nie podporządkowała pod kategorię "sensacja/thriller/kryminał", lub wręcz, jak to mi się rzuciło w oczy gdzieś w sieci "horror"! Przecież ona zupełnie nie pasuje do tych gatunków, przynajmniej moim zdaniem.

[1] Joanne Harris, "Błękitnooki chłopiec", tłum. Anna Kłosiewicz, Prószyński i S-ka, 2010, str. 73.
[2] Tamże, str. 333.
[3] Tamże, str. 115.
[4] Tamże, str. 495.

[Recenzja została zamieszczona wcześniej na moim blogu - www.ksiazkowo.wordpress.com]
Dodał:
Dodano: 21 IX 2010 (ponad 14 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 298
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 46 lat
Z nami od: 15 IX 2009

Recenzowana książka

Błękitnooki chłopiec



Genialna, pasjonująca lektura. Książka, która przeraża jeszcze długo po przeczytaniu… B.B. to niespełna czterdziestoletni mężczyzna, który wciąż mieszka z matką i snuje o niej okrutne fantazje. Wyobraża ją sobie jako ofiarę morderstwa, a swoje wizje publikuje na portalu internetowym. Za pośrednictwem Sieci B.B. kontaktuje się z internautami komentującymi jego nowe wpisy – zarówno pozytywnie, ja...

Ocena czytelników: 5.66 (głosów: 3)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0