Po dość długiej przerwie udało mi się w końcu sięgnąć po drugą część tomu "Lover Mine" z cyklu "Bractwo Czarnego Sztyletu" J.R.Ward. Nie miałam absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że książka otrzyma ode mnie najwyższą notę. Autorka ani razu mnie nie zawiodła, zawsze wie jak przyciągnąć czytelnika na długie godziny...
Za każdym razem pisarka obiera sobie za cel inną parę. W tej części na tapetę wzięci są Xhex i John Matthew. On kocha ją całym sercem, a ona przerażona nie tylko swą przeszłością i osobowością, ale także potęgą uczuć między nimi, stara się zaprzeczać ich istnieniu... Teraz liczy się tylko pomstha będąca śmiercią Lhasera.
Po raz kolejny na niesamowite uznanie zasługują sceny miłosne. Autorka opisuje wszystko to co powinno być istotne dodając do tego odpowiednie szczegóły. Widoczne jest wysiłek jaki włożyła w idealne opisy scen łóżkowych. Nie muszę więc chyba po raz n-ty powtarzać, iż uważam ją za mistrzynię w tej dziedzinie.
Bardzo intrygująca jest także historia Khillera i Blahstera. Rzadko zdarza się, aby wątek homoseksualny budził, aż takie napięcie i emocje. Podobnie jak w pierwszym przypadku, tu także autorka zadbała o każdy detal, a licząc się z tym, że nie każdemu takie postaci odpowiadają, stara się nie zamieszczać go zbyt często. Uważam, że niepotrzebnie i mam nadzieję, że jeden z kolejnych tomów będzie w pełni poświęcony dwóm wampirom. Ponadto trzymam za nimi kciuki, aby w końcu byli razem.
Dodatkowo bardzo interesujące są wydarzenia związane z Hardhym i Thorem. Opisy przeszłości są fascynujące i dają niezły odblask na teraźniejszość. Dzięki nim jesteśmy w stanie zrozumieć więcej i szybciej. No, ale co takiego się dowiadujemy, to już nie zdradzę...
Sposób pisania J.R.Ward i pomysł na poszczególne wydarzenia ma w sobie coś hipnotycznego, gdy już raz sięgniesz po którąś z książek po prostu nie w sposób nie przeczytać następnej i następnej... Niestety po raz pierwszy odniosłam wrażenie, że temu tomowi brakuje nieco polotu i niespodzianek. Podejrzewam, że jest to spowodowane podzieleniem tomu na dwie części; poprzednia była znacznie bardziej zaskakująca i pełna zwrotów akcji.
Podsumowując "Bractwo Czarnego Sztyletu" to jedna z najlepszych serii jakie czytałam. Ubóstwiam ją do tego stopnia, że nawet jeśli powstanie ze dwadzieścia tomów, to z ogromną przyjemnością będę sięgać po każdy z nich. Polecam !!
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com/