Decyzja na całe życie

Recenzja książki Córka opiekuna wspomnień
Zabierałam się do tej recenzji już od tygodni, ale zawsze cos mi stanęło na drodze. A może podświadomie nie chcę pisać o tej książce? Hm… Nie, to chyba nie to. W każdym badź razie fakt, że od jej przeczytania upłynęło tak wiele czasu nie wpłynie zapewne pozytywnie na jakość recenzji – odczucia i emocje jednak trochę się zmieniły, ostygły.

Zima 1964 roku, Stany Zjednoczone. Żona Davida Henrego rodzi, a on decyduje się przyjąć poród. Ginekolog nie da rady przybyć, przez co właściwie nie ma on wyjścia. I już wtedy rodzi się pierwsze pytanie – jak potoczyłaby się ta historia, gdyby ginekolog zdążył na czas i Henry nie byłby zaangażowany w poród, a tylko czekał na korytarzu? Ale los toczy się tak, a nie inaczej, Henry odbiera poród silnego, zdrowego chłopca. Jednakże okazuje się, że nie jest to koniec, jego żona zamroczona środkami przeciwbólowymi nawet nie jest świadomna tego, że po krótkiej przerwie na świat przychodzi dziewczynka. Ideał, prawda? Nie do końca jednak – dziewczynka rodzi się z zespołem Downa. Ten fakt zatrzymuje na chwilę życie Davida, akceptacja życia z takim dzieckiem nie jest dla niego jednoznaczna. Są lata sześćdziesiąte, społeczeństwo jest takie, a nie inne. Ale, co najważniejsze, David ciągle pamięta swoje dzieciństwo – swój ból po stracie ukochanej siostry, która chorowała na serce. Rozpacz matki, która straciła córkę. A przecież dzieci z zespołem Downa statystycznie żyją krócej (a co dopiero ponad 40 lat temu!), więc prawdopodobieństwo bólu i straty jest wielkie – straci kolejną osobę w swoim życiu, jego żona straci córkę, a jego syn straci siostrę. David postanawia do tego nie dopuścić, prosi pielęgniarkę o to, by zabrała dziecko i odwiozła je do domu opieki. I tu zaczyna się cała historia…

Caroline – pielęgniarka – jedzie do domu opieki, jednak nie jest w stanie zostawić tam noworodka. Decyduje się zaopiekować się dzieckiem, czuje, że tak zrobić powinna. Decyzję pieczętuje znalezione w gazecie zaproszenie na ceremonię żałobną z okazji śmieci córeczki Davida. Bo tak właśnie wytłumaczył on żonie (i innym) fakt zniknięcia drugiego dziecka – dziewczynka zmarła przy porodzie.

To kłamstwo – wraz ze świadomością, że Caroline wyjechała z jego córeczką, by się nią zaopiekować – kładzie się cieniem na całym jego życiu. Jego efektem jest mur, który buduje na wpółświadomie między sobą, a żoną. Jego efektem jest odejście od życia rodzinnego i zwrócenie się w stronę pracy. Osamotniona Nora, nie umie sobie poradzić ze stratą córki, z faktem, że nawet jej nie zobaczyła, nie dane jej było poczuć jej ciała na swoich dłoniach. Walczy z bólem na różne sposoby, jednakże bezskutecznie. Fakt, że David się od nich nie odsunął zdecydowanie jej nie pomaga, nie jest jednak w stanie zawalczyć, spróbować go na nowo „wciągnąć” do rodziny. Zwraca się za to ku innym działaniom, które mają jej pomóc – alkohol, szalone jazdy, własny biznes, romanse… W tym wszystkim gdzieś jest jeszcze Paul – ich syn. Syn, który nie radzi sobie ze stosunkami z ojcem, ciągle staje przed wyborem: jego talent muzyczny, a „pewna” przyszłość, który czasami tęskni za nigdy nie poznaną siostrą.

A w tym samym czasie, w innym amerykańskim mieście, Caroline walczy o to, by Phoebe miała życie jak najpełniejsze. O jej szczęście, edukację, rozwój. Pomaga jej w tym najpierw pracodawczyni, a później wytrwały Al, który w końcu zdobywa jej serce. Caroline oddaje się wychowaniu dziewczynki całym sercem, walczy o każdą nową umiejętność i zostaje obdarowywana miłością absolutną.

Mijają lata, obydwie rodziny żyją swoim trybem, jednakże wydarzenia z przeszłości rzutują ciągle na ich teraźniejaszość. W pewnym momencie David umiera, co prowadzi do spotkania obydwu rodzin. Jak dalej potoczą się ich losy?

Książka ta jest tak wielowarstwowa, że jest to niesamowite. Bo przecież wątek dziecka z zespołem Downa to tylko jedna sprawa. Oprócz niej mamy jeszcze podejmowanie decyzji w czyimś imieniu, wątek wyrzutów sumienia, nieradzenia sobie ze stratą, emocjonalne kalectwo, relacje rodzinne i społeczne, zdradę, rolę osoby niepełnosprawnej umysłowo w społeczeństwie, system edukacji, przyczyny i skutki naszych decyzji; to, jak jedna decyzja wpływa na nasze życie, jak je niszczy lub wzbogaca; jak relacje z naszymi rodzicami rzutują na nasze życie; jak próba zaoszczędzenia sobie i innym bólu może zniszczyć nasze dalsze życie…

Język jest prosty i właściwie „suchy” (nie wiem, jak to wygląda w polskim wydaniu), jakbyśmy całą historię obserwowali oczami bardzo niezaangażowanego widza. Ale mimo tego książka kotłuje się od emocji, wciąga nas w nie. Fabuła zbudowana ciekawie, aczkolwiek faktycznie (jak to zdarzyło mi się gdzieś przeczytać) czasami odrobinę mniej interesująca. Jednakże całość zdecydowanie interesująca i warta poznania!

[Recenzję umieściłam wcześniej na moim blogu - www.ksiazkowo.wordpress.com]
Dodał:
Dodano: 07 IX 2010 (ponad 14 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 453
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 46 lat
Z nami od: 15 IX 2009

Recenzowana książka

Córka opiekuna wspomnień



Piękna wzruszająca powieść Kim Edwards- laureratki kilku prestiżowych nagród literackich. Książka ukazała się w USA w maju 2006, a już w lipcu znalazła się na pierwszym miejscu listy bestsellerów new York Timesa, gdzie do dziś zajmuje czołowe miejsce. W samych stanach Zjednoczonych sprzedało się 2,5 min. egzemplarzy, zaś prawa do jej przekładu zakupiły dotąd 23 kraje. jeden z kanałów amerykańskie...

Ocena czytelników: 4.81 (głosów: 8)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0