Cóż rzec o powieści, którą zachwycają się tysiące czytelników? Dołączyć do grona jej zwolenników i pisać o tym, jak pochłaniałam ją z płonącymi policzkami i wypiekami na twarzy? Z pewnością nie! Ostatnia czynność stanowczo zarezerwowana jest dla głównej bohaterki i niech tak zostanie. I o ile zawstydzanie się i czerwienie Any na początku powieści wydaje się słodkie i niewinne, o tyle w miarę rozwijania się akcji, z każdą przeczytaną stroną, staje się niezwykle irytujące i denerwujące. Ana jęczy, rumieni się i nieprzerwanie przygryza dolną wargę. Jest inteligentną, piękną studentką, niemającą świadomości swej atrakcyjności i wdzięków. I w tym miejscu pojawia się tajemniczy Grey... Mężczyzna, który wprowadza ją w arkana cielesnej, fizycznej strony miłości, a raczej idąc z duchem powieści "pieprzenia". Pomimo skomplikowanej, tajemniczej i mrocznej osobowości głównego bohatera, jego postać również jest sztampowa i mechaniczna. Młody Mefisto, nieprzeciętnie przystojny co chwile przeczesuje włosy, żąda niekwestionowanego posłuszeństwa i jest pochłonięty manią sprawowania kontroli nad wszystkim i nad każdym. A jakikolwiek sprzeciw Any budzi w nim zdziwienie i niedowierzanie. Jednak dzięki jego osobie z powieści wyłania się niezwykle erotyczny i namiętny wątek miłosny. Uwodzi ją głosem, ciałem, nawet spojrzeniem... I choć to, co miało w książce najbardziej szokować i budzić największe kontrowersje, tak naprawdę podane jest w formie złagodzonej i nie zaskakuje. Relacja BDSM, która łączy parę bohaterów po raz kolejny podana jest w formie schematycznej. Sceny erotyczne na samym początku ciekawią, intrygują nawet, jednak dosyć szybko okazuje się, że są jednostajne, powtarzające swój charakter, co sprawia, że stają się po prostu nudne. I tak naprawdę nie przytłacza jakość scen erotycznych, tylko ich ilość. Wiadomo przecież, że każde spotkanie się Any i Greya skończy się w ten sam, pikantny sposób, co z resztą zostanie drobiazgowo przedstawione.
O języku powieści również niewiele można rzec, bo tak naprawdę nie ma o czym. Jest prosty, ubogi, a dialogi są płytkie i w dodatku niewyszukane, stąd zapewne taka popularność książki. A trzeba przyznać, że przyswaja się ją niezwykle szybko i dosyć łatwo. Od czytelników bowiem nie wymaga się zbytniej inteligencji na poznanie jej treści. Nie zaskakuje stylem, nie uwodzi swą niebanalnością. Delikatnie mówiąc jest mocno przeciętna. Książka nie zmusza do przemyśleń, zadawania sobie uniwersalnych pytań etc., bo chyba i nawet nie takie jej zadanie. Urywa się w miejscu, gdzie chciałoby się poznać dalsze wydarzenia i losy bohaterów. Dla mnie? Niekoniecznie. W moich oczach powieść "Pięćdziesiąt twarzy Greya" okazała się literaturą dosyć niskich lotów, która z powodzeniem możne pretendować do miana taniego porno w wersji książkowej. Jeżeli jednak ktoś chce spędzić wieczór z lekką, niewymagającą książka - polecam.