Książeczkę najpierw przeczytała moja 11-letnia Groszek, a dopiero później usiadłam do niej ja i moje młodsze Miśki, Lalka oglądała obrazki, pokazując na nich malutkie konewki, czarnego jak smoła psa, biedronki z czarnymi kropkami, serduszka, kasztany, liście, bałwanka, choinkę i cukierki, ponieważ takie maleńkie ilustracje były na każdej stronie, kolorowe, barwne, przyciągające wzrok i uwagę dziecka, można było liczyć, to robił mój Miś, bądź też tylko pokazywać na obrazkach, jak pytałam, co to jest, to robiła Lalka. W każdym bądź razie bawiliśmy się z tą lekturą doskonale, a nawet jeszcze nie wspomniałam, jak ciekawie i bogato jest ona napisana.
Poznajemy roślinkę, malutką, dopiero co przesadzoną do doniczki Pelargonkę, której mama objaśnia wszystko, odpowiada cierpliwie na pytania i tłumaczy, nazywa rzeczy po imieniu, w prosty, przystępny dla dziecka sposób. Dowiadujemy się na przykład, dlaczego doniczka ma dziurkę, mamy opisane poszczególne pory roku i to, czym jedna różni się od drugiej, autorka tłumaczy nam, jak ważne jest podlewanie roślinek, że one także rosną, a na końcu książeczki mamy pytania, o to, skąd wzięło się nasze imię, zachęcające do rozmowy z dzieckiem. Polecam wszystkim dzieciom i ich rodzicom, ponieważ to mądrze i zupełnie inaczej napisana książeczka, niż wszystkie inne.