„Jeżynowa zima” jest trzecią powieścią Sarah Jio, która ukazała się w Polsce. Autorka skradła mi serce „Marcowymi fiołkami”, a po przeczytaniu „Domu na plaży” zaliczyłam Panią Sarah Jio do grona moich ulubionych pisarzy. Sięgając po „Jeżynową zimę” wiedziałam, że będzie to niezwykłe przeżycie. Z powstaniem powieści łączy się pewna historia. Autorka usłyszała w radio piosenkę „Blackberry Winter” w wykonaniu Hilary Cole. Im bardziej wsłuchiwała się w słowa, tym bardziej cofała się w czasie aż do beztroskiego dzieciństwa, kiedy wraz z rodzicami i rodzeństwem chodziła do lasu na jeżyny. Autorkę zaintrygował również tytuł. Co to jest jeżynowa zima? Okazało się, że meteorolodzy potocznie określają tak nagłe ochłodzenie w ciepłe miesiące, np. śnieg i mróz w maju. Sarah Jio nie mogła przestać myśleć o jeżynowej zimie, a w jej głowie już powstawała fabuła powieści.
Tego ranka Claire obudziło przeraźliwe zimno. Choć był początek maja i jeszcze wczoraj w powietrzu czuć było wiosnę, dziś temperatura spadła gwałtownie poniżej zera, a z nieba zaczął się sypać biały puch. Szef Claire uznał, że jest to doskonały temat na artykuł, gdyż dokładnie tego samego dnia, osiemdziesiąt lat temu miało miejsce podobne zjawisko. Dziewczyna początkowo nie może wykrzesać z siebie zainteresowania tematem. Dopiero, gdy odkrywa, że w czasie tamtej śnieżycy zaginął chłopiec, czuje, że musi rozwikłać zagadkę sprzed lat. Beztroska, słodka buzia małego Daniela Raya bezlitośnie przypomina jej o własnej stracie, własnej tragedii, którą przeżywa każdego dnia od nowa. Claire rozpoczyna śledztwo, nie zdając sobie sprawy, że odmieni ono całe jej życie.
„Jeżynowa zima” to powieść o niezwykle silnym uczuciu - więzi, która łączy matkę i dziecko. Książkę tę łatwiej jest zrozumieć kobietom, które mają dzieci, a jeszcze łatwiej tym, które musiały się z nimi pożegnać. Wiem, że powieść jest fikcją literacką, ale sądzę, że takie historie, jak ta, która przydarzyła się Verze i Danielowi, a także tragedia Claire z pewnością nie raz miały miejsce. Zmieniały się jedynie scenariusze. Choć często narzekamy, że żyjemy w bezdusznych, nietolerancyjnych czasach, to jestem przekonana, że dziś Vera zyskałaby jakąkolwiek pomoc, nie byłaby pozostawiona samej sobie i być może jej historia miałaby lepszy finał.
Sarah Jio przedstawia nam portrety dwóch niezwykłych kobiet, które tak wiele łączy, choć nigdy się nie poznały. Dzięki retrospekcji stają się nam równie bliskie. Gdy przenosimy się do 1933 roku razem z Verą przeżywamy porwanie synka, uczestniczymy w desperackich, bezsilnych poszukiwaniach. Sama Vera przestaje być anonimową postacią z kronik policyjnych, a staje się osobą z krwi i kości. Powieść aż emanuje emocjami. Miłość, bezsilność, rozpacz, poczucie niespełnienia, wybaczenie, potrzeba kochania i bycia kochanym biją z każdej strony tworząc fabułę ściskającą za serce, wyciskającą łzy i pozostawiającą swój ślad w pamięci. Dodatkowo śledztwo, które prowadzi Claire stanowi świetny wątek kryminalny.
Wszystkie powieści Sarah Jio są piękne, ale „Jeżynowa zima” jest szczególna i niezwykła. Tak jak niezwykły jest śnieg w maju i tak jak niezwykła jest moc matczynej miłości. Książka napisana jest pięknym, działającym na wyobraźnię językiem, który sprawia, że czujemy się jakbyśmy byli w samym środku akcji. Autorka pisze z ogromną wrażliwością, subtelnością i wyczuciem tematu. A zakończenie… Ech… Przeczytajcie sami!
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/