Często, kiedy przytrafia nam się coś złego, pragniemy o tym zapomnieć. Prawda jest jednak taka, że każde wydarzenie, każdy drobiazg kształtuje naszą osobowość. A gdyby nagle wszystkie wspomnienia - te najlepsze, ale też najgorsze, odeszły na zawsze? Kim bylibyśmy, nie wiedząc, gdzie jesteśmy, ile mamy lat i kim jest osoba, którą widzimy w lustrze? Jakież okropne musi być codzienne poznawanie swej tożsamości, słuchanie o tym, jak wskutek wypadku samochodowego straciliśmy pamięć…
Christine Lucas każdego dnia z niedowierzaniem patrzy w lustro. Jest święcie przekonana o tym, że ostatnio na torcie miała dwadzieścia siedem świeczek. A tymczasem, na jej twarzy jest sporo zmarszczek, na głowie siwe włosy. Kobieta ogląda zdjęcia, znajdujące się w łazience i dowiaduje się, że ma czterdzieści siedem lat. Ale jak, gdzie, co…?! Mężczyzna, który okazuje się jej mężem, mówi, iż przed dwoma dekadami uległa poważnemu wypadkowi, w wyniku którego straciła pamięć. Christine codziennie musi przyjąć do wiadomości, że nie jest już osobą, za którą się uważa. Brzmi to strasznie, prawda?
Okazuje się jednak, że szok, który kobieta przeżywa każdego dnia, to nie wszystko. Mąż wychodzi do pracy, a ona odbiera telefon. Dowiaduje się, że ma swojego neurologa, z którym spotyka się kilka razy w tygodniu. Prowadzi też dziennik, w którym na bieżąco, najdokładniej jak potrafi, zapisuje, co robiła. Każdego dnia jest pełna wątpliwości, czuje, że jej życie miało wyglądać inaczej. Wie, że coś jest nie w porządku. Christine próbuje dociec, co naprawdę się z nią stało, lecz nie ma pojęcia, kto jest jej sojusznikiem, a kto ma nadzieję, że nie pozna prawdy…
Sięgając po „Zanim zasnę”, spodziewałam się raczej powieści, zawierającej dużą ilość fachowej terminologii, zgłębiającej problematykę oraz genezę zaburzeń pamięci, które są naprawdę dużym problemem. Mogą być przecież spowodowane przez rozmaite czynniki - urazy, choroby, a także zmiany emocjonalne. Słowem, nie znamy dnia ani godziny, kiedy nasze wspomnienia mogą zacząć zanikać, by w końcu odejść bezpowrotnie, pozostawiając nas z kompletną pustką w głowie.
Zaburzenia pamięci zostały jednak zepchnięte na nieco dalszy plan przez elementy thrillera. Odkrycia Christine pociągają za sobą lawinę zdarzeń i sprawiają, że nie może się czuć bezpiecznie. Przebłyski pamięci są coraz częstsze, co bardzo niepokoi główną bohaterkę. Zaczyna mieć wątpliwości, czy aby na pewno to, co uważa za wspomnienia, zdarzyło się naprawdę. Akcja z każdym rozdziałem przyspiesza coraz bardziej, sprawiając, że powieści nie można odłożyć nawet na krótką chwilę. Choćbyście chcieli przeczytać tylko kilka stron przed snem, nie uda Wam się to. „Zanim zasnę” wciąga jak mało która książka. Próbujecie ją odłożyć, lecz na próżno. Nie ma innej możliwości - trzeba ją przeczytać błyskawicznie, jednego dnia, bez dłuższych przerw.
Podczas lektury nie mogłam uwierzyć, że „Zanim zasnę” to pisarski debiut S.J. Watsona. Każde słowo jest przemyślane, emocje znakomicie opisane, a napięcie stopniowane po mistrzowsku. Mam nadzieję, że autor nie spocznie na laurach i napisze jeszcze niejedną książkę.
Zakończenie? Nieoczekiwane. Już od początku wiedziałam, że autor nie zdecyduje się na coś banalnego. W głowie cały czas układałam scenariusze wydarzeń, kombinując, jak połączyć fakty w logiczną całość. Byłam przygotowana prawie na wszystko, a tu nagle… BUM! Byłam naprawdę zaskoczona, a po przeczytaniu ostatniego rozdziału uroniłam jedną, symboliczną łzę. Jak chyba każdy.
„Zanim zasnę” to znakomity thriller psychologiczny, poruszający niezwykle ważną tematykę, jaką jest pamięć i jej zaburzenia. Książka wywarła na mnie niesamowite wrażenie i nadal nie potrafię przestać o niej myśleć. Warto przeczytać debiutancką powieść S.J. Watsona, dać się jej pochłonąć na kilka godzin, a następnie zastanowić, co by było, gdyby nasza pamięć nieoczekiwanie postanowiła uciec w siną dal.
http://ksiazkoville.blogspot.com/