Lubię opowieści prawdziwe, takie z historią w tle, jednak tę akurat zaczynałam kilka razy, zanim wreszcie przekonałam się do niej i doczytałam do końca. Nie chodzi o to, że książka jest źle napisana, choć bardzo raził mnie jej język, pełen wulgaryzmów, przesady, nie podoba mi się po prostu postać Teodory sama w sobie. Jest to oczywiście moja subiektywna ocena i nikt nie musi się ze mną zgadzać, ale ja nie potrafiłabym żyć tak, jak ona. Nie spełnia się w roli matki, nie ma instynktu macierzyńskiego, nie interesuje się wcale swoją córką. Życie jej nie rozpieszcza, to prawda, ale ona jest kobietą silną i twardą, więc doskonale sobie radzi i zawsze spada na cztery łapy. Uważam, że autorka doskonale opisała Teodorę, dzięki niej mamy możliwość poczuć się jak główna bohaterka tej książki, możemy wcielić się w jej postać i pożyć choć przez moment jej barwnym, interesującym życiem. Teodora miała w sobie jakiś magiczny, jej tylko znany sposób, by zdobyć to, czego pragnie, by zyskać to, o czym marzy. Posiadała wielką intuicję, inteligencję, miała swoje "sposoby" na to, żeby wszystko szło po jej myśli, ale musiała się tego nauczyć, nie od razu stała się osobą wpływową i potężną.
Fragment książki:
" - Tak, prawda, zostawiam pracę, ale dlaczego wszyscy zachowują się tak, jakbym zostawiała was?
- Bo tak jest. - Zamknął drzwi na dobre.
Łzy, które popłynęły jej po twarzy, były bardziej gorzkie od tych, jakie wylewała, kiedy ją zamęczał. "
Recenzja pochodzi z mojego bloga asymaka.blog.interia.pl