Co widziały wrony?
Odpowiedź na to pytanie pada w książce Ann Marie MacDonald o tym samym tytule. Czytelnik, który po nią sięga musi się mieć na baczności – nie może przeczytać opisu z tyłu okładki tejże powieści, bo się po prostu zawiedzie…
Marzenie okresu powojennego spełniło się w odniesieniu do rodziny McCarthych, a zwłaszcza ich pełnej werwy ośmioletniej córki Madeleine. Przeprowadzkę do cichej bazy lotniczej traktuje ona jak przygodę, ufna w miłość pięknej matki i nieświadoma, że ojciec, pułkownik lotnictwa, zostaje wplątany w groźną sieć tajemnic. Madeleine wciąga nas do swojego świata, przefiltrowanego przez jej bujną wyobraźnię. Ale gdy ich domem wstrząsa popełniona w sąsiedztwie zbrodnia, życie McCarthych odmienia się na zawsze, a Madeleine potyka się o dwuznaczny moralnie świat dorosłych. W dwadzieścia lat później podejmuje na nowo poszukiwania prawdy i zabójcy…
Nie jest to sensacyjna powieść. Nie jest to kryminał. Jest to historia pokolenia jeszcze napiętnowanego II wojną światową, ale już tworzącego rzeczywistość po niej. Jedna z wielu powieści obyczajowych, z których można wynieść wiele dobrego – wiedzę o tym, że był taki obóz koncentracyjny, jak Dora; o tym, na jakim etapie jest wiedza psychologiczna i psychiatryczna. O polityce z II połowy XX wieku. A także – wzruszenie. Smutek, zirytowanie tym, iż człowiek jest zdolny do braku szacunku wobec cudzego życia.
Autorka przedstawia nam sielski krajobraz życia MaCarthych. Ale w ten raj zaczynają wchodzić robale, które burzą porządek rzeczywistości. I nie z powodu morderstwa – bo, musicie to wiedzieć – jest ono wyczynem niemal finałowym. Czytelnicy zmuszeni są do oglądania dramatu otoczenia, na którego gruncie powstało to przestępstwo.
I wszystko byłoby świetne, gdyby nie… końcowe stronice książki. Wydaje się, że po nich Czytelnik już nic ciekawego nie może znaleźć. Owszem – dowiaduje się o przyszłości bohaterów. Bo właściwie głównymi aktorami tej powieści są dzieci – możemy się nimi nacieszyć przez około rok. Powiem tak: Autorka bardzo dobrze buduje napięcie. Ono narasta aż do procesu i po nim automatycznie opada. I niestety, opadnięcie… że Madeleine została komikiem, lesbijką – a co mnie to obchodzi? Wszak… Czytelnik już wszystko wie.
(Spojler) A przynajmniej wydaje mu się, że wie, ponieważ MacDonald zastosowała klasyczny niemal chwyt z powieści Christie: to najmniej podejrzany osobnik popełnił przestępstwo. (Koniec spojlera).
Zaletą tej książki jest krytyka. Krytykuje się biurokrację, ale również postawę ludzi wobec dzieci – one i ryby głosu nie mają! Czyli, generalnie, Autorka pokazuje nieudolność prawa, głupotę ludzką w tym sensie, że „nie lubię obcych”. Zwraca się także uwagę na pewien problem, ale jaki – tego już się dowiedzcie sami….