Zawsze kochałam baśnie. Miałam chyba cztery lata gdy moja mama przyniosła do domu maleńką książeczkę z pożółkłymi kartkami. Wtedy nie wiedziałam co to jest. Najbardziej utkwił mi w pamięci żółty grzbiet i ilustracja smutnej dziewczynki na okładce. I choć lektura ta wyglądała bardzo niepozornie, okazało się, że kryła w sobie bardzo bogate wnętrze. Bowiem był to zbiór baśni braci Grimm.
Od tamtej pory co wieczór, gdy mama przychodziła do pokoju poczytać mnie i bratu na dobranoc męczyłam ją, by wzięła właśnie tę książkę. Uwielbiałam historie w niej zawarte i mogłam słuchać ich bez końca. Nie jestem pewna, ale to było chyba moje pierwsze spotkanie z bajkami. Choć mama czytała nam do snu w zasadzie od zawsze, to dotąd były to jakieś cieniutkie książeczki lub wierszyki. Baśnie po raz pierwszy poznałam właśnie dzięki tej małej niepozornej książeczce i od razu się zakochałam
Moja Alicja zna już wiele baśni. Telewizja i możliwość oglądania kreskówek na DVD robi swoje. Ale nie tylko. Miałyśmy już okazję poczytać wspólnie baśnie Andersena czy chociażby baśnie włoskie. Jednak jak dotąd nie miałyśmy zbioru baśni braci Grimm. Gdy więc przeglądając nowości na stronie wydawnictwa Zielona Sowa trafiłam na tę książeczkę bez zastanowienia postanowiłam ją poznać bliżej.
Moje pierwsze wrażenie po otrzymaniu książeczki było bardzo pozytywne. Śliczna okładka z wieloma znanymi mi już postaciami oraz zachwycająca grafika wewnątrz sprawiła, że buzia od razu mi się uśmiechnęła. Wszystkie strony w tej książeczce są pełne niezwykle barwnych i wesołych ilustracji. Żywe kolory i śliczne postacie z pewnością przykują uwagę małego czytelnika na długo. Sama z ogromną przyjemnością przeglądałam książeczkę kartka po kartce studiując z uwagą wszystkie szczegóły obrazków. Z pewnością ilustrator tejże lektury bardzo się napracował, by maluchy z przyjemnością do niej wracały.
Ale jak wiemy, szata graficzna to nie wszystko. W tej książeczce wybór baśni jest naprawdę duży. Możemy przeczytać o stańcowanych pantofelkach, królewnie Śnieżce, Pani Zimie, Gęsiareczce, dwunastu krukach, królewiczu ropuchu, Jasiu i Małgosi, Jasiu - Jeżyku, Białośnieżce i Różyczce, Śpiącej Królewnie oraz czterech muzykantach z Bremy. I choć różnorodność pośród historii zawartych w książce jest bardzo duża, to zaskoczył mnie sposób przedstawienia każdej z tych baśni.
Oczekiwałam pięknych historii, które ponownie przeniosą mnie w ten zaczarowany świat, znany mi doskonale z dzieciństwa. Lecz w tej książeczce znajdziemy jedynie namiastkę tego wszystkiego. Historie te, są to te same baśnie, lecz napisane w wielkim skrócie. Powiedziałabym wręcz, że to nie baśnie, lecz ich streszczenia. Jak najbardziej oddają treść zawartą w oryginale, ale jak dla mnie nie oddają tej atmosfery... Według mnie ta książka to świetna lektura dla maluszków, których czytanie długich historii zdecydowanie by znudziło. Dla małych dzieci, którym jedynie chcemy przekazać sens baśni braci Grimm, ale zdajemy sobie sprawę, że przeczytanie ich całych i wymaganie od dziecka by je wysłuchało jest nie możliwe. Jest to zatem lektura idealnie nadająca się na pierwsze spotkanie maluszków z taka tematyką.
Musze przyznać, że książeczka mi się podoba, ale... jednak wciąż czuję niedosyt.
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com