Zbieracz truskawek. Tytuł nie zapowiada takiej książki, przynajmniej moim zdaniem. Tytuł kojarzy się z ciepłym, przyjemnym, słonecznym latem. Beztroską historią. Jednak okładka mówi już więcej. Niby prosta, truskawka na czarnym tle. Ale jednak jest coś, czego nie można przegapić. Z truskawki spływają czerwone krople. Słodkiego soku truskawki? Czy może to jest krew? Okładka, jak już napisałam prosta, a jednak bardzo poruszająca. I jak wiele mówi o książce. Coś takiego jest w seryjnych zabójcach, że intrygują, ciekawią. Moim zdaniem, to ciekawe postaci. Jednak tylko w książkach. Raczej nikt z nas nie chciałby mieć z kimś takim do czynienia w rzeczywistości. Treść książki zdecydowanie nie należy do łatwych. Ale jest to historia która trzyma w napięciu od pierwszego zdania, do ostatniej strony. Nasuwa pytania. Czy to własnie tak musiało wyglądać? Czy właśnie tak musiało się skończyć? Zdecydowanie warto ją przeczytać. Nie jest to książka, o której zapomina się zaraz po przeczytaniu. Ja, na samą myśl, dreszcze mam do teraz. Ale lubię takie książki. Polecam.
Tak jak napisano. Ta książka nie jest takim sobie kryminałem. To nie tylko opowieść o morderstwach i akcji, której tak oczekujemy w tego typu książkach czy filmach. "Zbieracz truskawek" pokazuje naturę zabójcy, psychikę bardzo skrzywioną, która tak przeraża.
Nagie ciało dziewczyny znajdują dzieci bawiące się w lesie. Obcięto jej włosy. Została zgwałcona. Szeroko otwarte oczy wpatrują się w niebo. Jakby w chwili śmierci była przede wszystkim zdziwiona. Na szyi ma ślad po zerwanym łańcuszku. To ofiara niebezpiecznego i jak dotąd nieuchwytnego psychopaty. Prasa wrze. Wszyscy są przerażeni. A potem ginie następna dziewczyna. I następna. Jette jest wstrząś...
Ocena czytelników: 4.8 (głosów: 5)