Król Edward VII, czy każdy z was kojarzy tego pana? Ciężko prawda? Coś tam świta, ale pewnie tylko wielbiciele historii potrafią powiedzieć coś więcej o tej osobistości. Ja również przyznaję się bez bicia, że mało na ten temat wiedziałam. Z tym większą radością zasiadłam do lektury. A lektura to bardzo, bardzo przyjemna. Jak w sposób interesujący przedstawić sylwetkę tak ważnej osobistości? Sposób znalazła Pani Krystyna Kaplan, Polka od kilkudziesięciu lat mieszkająca w Londynie. Pisarka, dziennikarka, producent filmowy. W 2006 roku wydała przewodnik w języku polskim, w którym zachęca do zwiedzania polskich atrakcji w Londynie. Autorka wraz z mężem nakręciła film Glittering Crowns (Błyszczące korony), wiele razy też miała okazję zetknąć się z członkami rodziny królewskiej osobiście. Życiem Edwarda VII zainteresowała się podczas pobytu w Marienbadzie na początku lat dziewięćdziesiątych. To wtedy właśnie natknęła się na wzmianki o królu, który przyjeżdżał tutaj na kuracje odchudzające, a przy okazji załatwiał sprawy wagi państwowej i romansował do woli. Zaintrygowana autorka, po powrocie do Londynu zaczęła zbierać materiały na temat Edwarda VII i tak właśnie powstała książka Zdarzyło się w Marienbadzie.
Edward VII bardzo późno został królem i panował tylko dziesięć lat. Jego matka, królowa Wiktoria, żyła bowiem bardzo długo, a i za jej panowania Bertie (Edward VII przed koronacją używał imienia Albert) nie należał do faworytów na tron królewski. Dlaczego? Przyszły król znany był ze swoich licznych romansów, wystawnego trybu życia i zamiłowania do gier hazardowych. W dzisiejszych czasach należałby pewnie do grona najbardziej rozchwytywanych przez prasę cele brytów, co raczej kłóciło się z poglądami jego cnotliwej matki. Kiedy już jednak został królem, w roku 1901, zdobył sobie niezwykłą popularność i uznanie. Doceniono jego talent do poruszania się w towarzystwie, znajomość polityki europejskiej, które to pomagały mu w sprawach niezwykle ważnych dla Zjednoczonego Królestwa. Był poliglotą, otaczał się dużą grupą przyjaciół, z różnych środowisk i krajów. Zawsze elegancki i wytworny, stał się też ikoną mody i wzorem do naśladowania. Wystarczyło, że król w czasie deszczu podwinął nogawki spodni, chroniąc je przed zmoknięciem. Po chwili większość mężczyzn robiła to samo. Nietrudno się także domyślić, że jego dbałość o wygląd przyciągała rzesze kobiet, o które Edward traktował z należytym szacunkiem. Jego żona królowa Aleksandra, zdawał sobie sprawę z licznych romansów męża, ale zdawała się w pełni akceptować sytuację. A może nie do końca? Miała bowiem przy łożu śmierci męża wypowiedzieć słowa: Przynajmniej wiem, gdzie jest*
Król Edward bardzo często spędzał letnie miesiące w modnym wówczas kurorcie czeskim Marienbad (dziś Mariańskie Łaźnie). Znane uzdrowisko, przeżywało wtedy lata swojej świetności. Ludzie przyjeżdżali tam w celach zdrowotnych i towarzyskich. Korzystny wpływ powietrza, kąpieli solankowych i błotnych, przyciągał całą śmietankę towarzyską. Król Edward bardzo lubił to miejsce, nie tylko za dobroczynny wpływ na jego sylwetkę. Kochał widoki Marienbadu, przyrodę i ludzi tam mieszkających. Każdy wyjazd z tego miejsca wprawiał go w przygnębienie:
Słońce znajdowało się wysoko, powietrze było świeże, wiatr przynosił zapach lasu. Król poczuł nagłe pragnienie, żeby po raz ostatni zobaczyć kolumnadę i Kreuzbrunnen, lecz zmienił zdanie, kiedy zauważył spojrzenie majora – ten był już gotowy do odjazdu. Czemu muszę stąd wyjeżdżać – pytał siebie bez końca*.
To w tym pięknym miejscu K. Kaplan rozpoczyna swoją opowieść o królu, który po raz kolejny przyjeżdża do uzdrowiska w ramach kuracji odchudzającej (autorka wspomina w epilogu, że król nigdy nie mógł się długo cieszyć zgrabniejszą sylwetką, gdyż zaraz po wyjeździe przybierał z powrotem na wadze). Niestety do austriackiej policji docierają pogłoski o tym, że za królem do Marienbadu przybyli anarchiści, którzy pragną targnąć się na jego życie. Do ochrony króla zostaje zatrudniony najlepszy detektyw Josef Hepner, ale nawet on nie jest w stanie w pełni kontrolować króla, który ma ochotę chociaż w tym miejscu poruszać się bez świty ochroniarzy i detektywów. Edward VII mawiał często, że król musi umrzeć jak każdy inny* i nie przejmując się niczym spędzał czas z kochanką Mitzi, właścicielką salonu z kapeluszami. Oczywiście taka beztroska musiała w końcu sprowokować anarchistów, ale o tym, co przydarzyło się królowi i jego towarzyszom cicho sza. Przeczytajcie sami.
Książkę pani Kaplan czyta się świetnie. To przewodnik po Marienbadzie i powieść historyczno-detektywistyczna w jednym. Dzięki wpleceniu fikcyjnej bohaterki Betty, która przyjeżdża do uzdrowiska, w celu napisania przewodnika, mamy szansę poznać najpiękniejsze zakątki tego miasta wraz z ich dokładnym opisem. Właściwie, możemy się poczuć jakbyśmy sami spacerowali uzdrowiskowym deptakiem, popijając słoną wodę z kubka zakończonego dzióbkiem. Jak przystało na dobry przewodnik, dowiemy się gdzie król Edward mógł spożyć doskonały posiłek i napić się aromatycznej kawy. Autorka nie zapomniała też o paniach, które w takim miejscu szczególnie musiały zadbać o swoją garderobę i wplotła do książki liczne fotografie i ryciny przedstawiające ówczesne fasony sukien, stroje sportowe na rower, gorsety i kapelusze. Niestety mimo wyraźnego rozluźnienia obyczajów, kobieta nadal była uważana za gorszą i wyobraźcie sobie, że istniały nawet wytyczne co do tego, jak płeć piękna powinna zachowywać się przy bliższym spotkaniu z mężczyzną, na nawet królem.
Książka pani Kaplan opiera się na faktach historycznych. Prawie wszystkie osoby występujące w powieści istniały naprawdę. Autorka stworzyła tylko postaci detektywa Hepnera (chociaż powszechnie wiadomo, że Edward VII miał swojego osobistego detektywa) oraz Betty Allen. Co bardzo ciekawe, wszelkie rozmowy króla i jego przyjaciół zostały napisane w oparciu o liczne biografie, wspomnienia dziennikarzy i lekarzy. Jak widać, autorka włożyła ogrom pracy, aby w interesujący i nieodbiegający od prawdy sposób przedstawić rekonstrukcję wizyty króla Edwarda w Marienbadzie latem 1906.
Bardzo podobało mi się, że postać króla została nakreślona w sposób obiektywny, nie kierujący się stereotypami. To nie tylko obraz bawidamka i lekkoducha, jak przedstawiało go wiele źródeł. Owszem, król był raczej rozrywkowym człowiekiem, ale dzięki tej książce, poznajemy go także z innej strony. To władca mądry, wykorzystujący zdolności brylowania w towarzystwie, do wyższych celów związanych z bezpieczeństwem państwa. To wrażliwy, kochający zwierzęta człowiek, który ceni sobie przyjaźń ze swoim ukochanym terierem Cezarem, wreszcie mężczyzna, który dbał o wszystkie swoje kobiety. Zapewniał im byt, pomagał w prowadzeniu interesów i darzył je szacunkiem. Swoje upodobania do licznych romansów tłumaczył, tym, że dochowanie wierności przez mężczyznę nie leży w jego naturze;)
Zydarzyło się w Marienbadzie, czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Samo wydanie zasługuje na najwyższą notę. Pięknie zdobiona oprawa, liczne fotografie, ryciny i wkładki sprawiają, że człowiek ma ochotę delektować się tą lekturą bez końca.
Serdecznie polecam!!!
Źródło: juliaorzech.blogspot.com