Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać „Matkę Pearl” Maureen Lee. Książka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej Autorki. Obiecałam sobie, że przy najbliższej okazji nadrobię zaległości i zapoznam się z innymi jej powieściami. Bardzo ucieszyłam się, kiedy w moje ręce, całkiem przypadkowo wpadła „Wędrówka Marty”. Czy i ta książka przypadła mi do gustu? O tym za chwilę.
Życie Marty nigdy nie było łatwe. Kiedy wyszła za mąż za Carla, niesamowicie przystojnego Włocha, miała wrażenie, że szczęście się do niej uśmiechnęło. Początkowo tak właśnie było. Na świecie pojawiły się dzieci. Żyli skromnie, ale spokojnie i szczęśliwie. Z czasem jednak Carl zaczął coraz częściej zaglądać do kieliszka i wdawać się w bijatyki. W trakcie jednej z bójek został poważnie ranny w rękę, która nigdy nie odzyskała już pełnej sprawności. Załamał się do tego stopnia, że całymi dniami leżał w łóżku, a nocami pił. Obowiązek utrzymania domu i dbania o dzieci spadł na Martę. Żyło im się coraz biedniej. Ledwo wiązali koniec z końcem. Najstarszej córce udało się wyrwać z domu. Pracowała w eleganckim sklepie i strasznie wstydziła się swojego pochodzenia. Pewnego dnia Joe, czternastoletni syn Marty i Carla, wręcza matce szylinga i oświadcza, że właśnie zaciągnął się do wojska. Kobieta wpada w rozpacz. Chłopiec wkrótce wyjeżdża do Francji, gdzie mają miejsce krwawe bitwy, a Marta rozpoczyna swoją wędrówkę. Pomaga jej pewna młodziutka dziewczyna i równie młody reporter. Dokąd dotrze Marta? Czy uda jej się osiągnąć swój cel?
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Napisana jest barwnie i bardzo plastycznie. Choć brak w niej krwawych opisów i drastycznych scen to nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni aby cały wojenny dramat wyczytać między wersami. „Wędrówka Marty” to historia zwyczajnej kobiety z klasy robotniczej, która choć nie umie czytać i żyje w skrajnej biedzie, z niezwykłą wręcz determinacją postanowiła walczyć z systemem, który pozwalał wysyłać na front dzieci. Jest to też opowieść o niesamowitej przyjaźni dwóch kobiet, które dzieli praktycznie wszystko. Począwszy od wieku poprzez temperament, a na sytuacji materialnej kończąc. Maureen Lee z ogromnym uczuciem opisuje emocje matki, której dziecko idzie na wojnę. Świetnie oddaje też kontrast życia klasy robotniczej i wyższych sfer. Główne bohaterki tej powieści zapadają głęboko w pamięć. Marta budzi podziw przede wszystkim za matczyną miłość, którą darzy swoje dzieci., Kocha je równo niezależnie od tego jak ją traktują i jaką drogę w życiu obrały. Natomiast młodziutkiej Kate po prostu nie da się nie lubić, choćby za bezinteresowną chęć niesienia pomocy, spontaniczność i żywiołowość.
Akcja powieści rozgrywa się w Liverpoolu w czasie pierwszej wojny światowej. Losy tytułowej Marty poznajemy ze wspomnień Kate z perspektywy kilkudziesięciu lat. Dzięki temu możemy się też dowiedzieć, jak dalej potoczyło się życie głównej bohaterki. Książka z pewnością jest godna polecenia. Zachwyci każdego, kto lubi historie pisane przez życie rozgrywające się w czasie wojennej zawieruchy.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/