Lubię czytać debiuty młodych, nie znanych mi jeszcze autorów, gdyż prawie za każdym razem moje wyobrażenie o konkretnej książce w zderzeniu z treścią, znacznie odbiega od rzeczywistości. Tak było i w tym przypadku. Spodziewałam się melodramatycznej historii o miłości pośród dwóch odmiennych kultur, a dostałam coś zgoła zupełnie innego.
Justyna Filosek to jak udało mi się ustalić urodzona krakowianka, z wykształcenia ekonomistka, z zamiłowania humanistka. Jej pasją są podróże i poznawanie innych kultur. Książka „Zaćmienie księżyca” powstała pod wpływem wielu godzin spędzonych na forach internetowych poświęconych tematyce związków ludzi pochodzących z odmiennych kultur Wschodu i Zachodu. Autorka obecnie pisze nową powieść.
Judyta, studentka po przejściach poznaje podczas swojej cotygodniowej podróży do szkoły tańca, tajemniczego mężczyznę Ibrahima. Ibrahim to Turek, który został wysłany przez swoją firmę, aby otworzyć w Polsce jej nowy oddział. Na początku Judyta stara się być powściągliwa w okazywaniu sympatii chłopakowi. Jednak po każdym kolejnym spotkaniu bohaterka zaczyna uzmysławiać sobie, że Ibrahim to mężczyzna jej życia. Tylko on traktuje ją jak księżniczkę, Judyta jest dla niego cudem, który został stworzony wyłącznie dla Ibrahima. Nawet wybacza jej fakt, że zanim go poznała miała innego mężczyznę w swoim życiu, więc nie jest czysta.
Po załatwieniu spraw służbowych w Polsce, Ibrahim musi wyjechać do swojego ojczystego kraju. Bohaterowie postanawiają więc, że poczekają ze ślubem aż Judyta skończy studia za dwa lata. Do tego czasu będą porozumiewać się przez skype, a jak tylko będzie istniała taka możliwość, Ibrahim będzie przylatywał do ukochanej. Judyta w oczekiwaniu na spełnienie marzeń, godzinami przesiaduje przed monitorem komputera, nie utrzymując kontaktów z przyjaciółmi. Powoli zatraca się w respektowaniu zakazów i „próśb” ukochanego, staje się wręcz niewolnikiem miłości Ibrahima. Miłości, która podszyta jest wielką tajemnicą i tragedią sprzed lat. Tragedią, która trwa nadal i pociąga za sobą kolejne niewinne ofiary.
Ibrahim i Judyta to dwa odmienne światy. Uczucie, które między nimi wybucha jest jak zderzenie dwóch przeciwstawnych sobie energii. Obydwoje wyznają inne wartości, kultywują inną tradycje i reprezentują inną kulturę. Ich wyznania różnią się diametralnie. I mimo tego wszystkiego, bohaterowie trwają w tym związku. Związku, który nieuchronnie chyli się ku katastrofie. Autorka chciała w ten sposób przedstawić czytelnikowi obraz takiej miłości. Początki zawsze są wspaniałe, kobieta czuje się jak księżniczka bo znalazła swojego księcia z bajki. Ale to tylko pozory. W większości przypadków kultura Wschodu i Zachodu nie może ze sobą współgrać, to się po prostu nie udaje w dłuższym okresie czasu. Zdarzają się oczywiście wyjątki, ale są to wyjątki potwierdzające regułę. Zgadzam się w tym przypadku z Justyną Filosek. Wiele razy słyszałam o wyznawcach islamu, którzy po zdobyciu kobiety Europejki, chcą z niej zrobić niewolnicę i narzucić jej własne wartości i nakazy. Nie jestem rasistką, po prostu te dwie odmienne kultury moim zdaniem nigdy nie będą mogły znaleźć złotego środka na wspólne życie.
Abstrahując od tematu miłości między osobami wychowanymi w tak sprzecznie między sobą ideowo kulturach, powieść ukazuje również skalę poświęcenia się drugiej osobie. Historia Judyty przestrzega nas przed całkowitym ignorowaniem własnych potrzeb z równoczesnym wynoszeniem na piedestał zachcianek partnera. Bohaterka ma chwile przebłysku, gdy zastanawia się czy nie powinna się chociaż troszkę uwolnić od Ibrahima. Ale te chwile przemijają, a ona znowu nie wychodzi nigdzie z domu zatracając się w swojej miłości.
„Zaćmienie księżyca” naładowane jest emocjami. Pomijając tematykę toksycznej miłości, czytelnik widzi jak rozwija się piękne uczucie. Wszelkie myśli i odczucia głównych bohaterów ubrane są w cudne, poetyckie zdania co czyni książkę świetną w odbiorze. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że tych emocji jest za dużo, ale to już kwestia gustu. Być może wynika to po trosze z faktu, że pomysł ujęcia w ten sposób tematu zrodził się z osobistych doświadczeń autorki.
Czytając końcową fazę powieści pojawiło się niestety u mnie małe rozczarowanie, gdyż zakończenie jest moim zdaniem niedopracowane. Nie spodziewałam się, że autorka w ten sposób tak szybko zakończy losy Judyty i Ibrahima. Zabrakło mi puenty, coś nie zostało dopowiedziane. Czuję więc pewien niedosyt.
Okładka książki przyciąga, powieść nie jest gruba, liczy jedynie 143 strony więc to lektura na jeden wieczór. Jeśli podoba wam się tematyka zderzenia odmiennych kultur w kontekście miłości, ukryte tajemnice i nie do końca dookreśleni bohaterowie to polecam. Jedno mogę powiedzieć wam na pewno, „Zaćmienie księżyca” posiada niezaprzeczalnie swój wyjątkowy klimat, którego trudno nie dostrzec zagłębiając się w lekturze. Jestem ciekawa o czym będzie następna książka autorki. Polecam.
http://subiektywnie-o-ksiazkach.blogspot.com/