„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.”
Sięgnęłam po książkę, ponieważ czytałam "7 razy dziś" tej autorki. Tamta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i czułam, że ta pozycja będzie tak samo dobra, niesamowita, wzruszająca i zapadająca w pamięć. 'Delirium' jest reklamowane, jako "niepokojący thriller". Oczywiście w opisie nie mogło zabraknąć wzmianki o Igrzyskach. Dodatkowo tuż po premierze pojawiło się mnóstwo pozytywnych recenzji. Czy ta książka jest naprawdę taka dobra? Czy można ją porównać do Igrzysk? Czym się różni, a co jest podobne?
Zanim zacznę czytać książkę staram się być raczej obojętna w stosunku do tego, co mnie czeka. Wiadomo, jak się oczekuje czegoś super, a powieść okazuje się przeciętna, pojawia się zawód. Działa to też w odwrotną stronę. Myślimy, że to nie będzie nic fajnego, więc jakże miłe jest nasze zaskoczenie, gdy okazuje się, że trafiliśmy na coś wartościowego. Tym razem sama nie wiedziałam, czego się spodziewam. Miałam przeczucie, ale było ono raczej mgliste. Opis niewiele mówi, recenzje też są tajemnicze, ponieważ przecież nikt nie lubi czytać spoilerów, prawda? Jest więc tylko jeden sposób, aby się przekonać, jaka jest książka. Trzeba przeczytać ją i przeżyć samemu.
Od pierwszych stron książka mnie pochłonęła. Poznajemy Lenę. Na początku nie wiemy o niej za wiele. Informacje są porcjowane pomału i w małych ilościach. Wraz z nią mamy okazję zanurzyć się w jednej z najlepiej wykreowanej antyutopii, jaką udało mi się przeczytać. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Szczegóły, opisy, sytuacje... Autorka ma świetny pomysł i jeszcze lepiej wprowadza go w życie. Szczególnie opisy wyszły jej po prostu obłędnie. Pozwala to odtworzyć sobie to wszystko w głowie. A co najważniejsze opisy nie męczą. Są integralną częścią fabuły i akcji. Idealnie wpasowane.
„Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.”
Jestem pewna, że przez kolejnych kilka dni będę mocno przeżywać tą książkę. Chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się takiego zakończenia... Ktokolwiek czytał "7 razy dziś" wie o co mi chodzi. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka w jakimkolwiek stopnie była dla mnie przewidywalna. Przeżywałam na równi z bohaterką zakręty w jej życiu i wiadomości, które zmieniały cały sens jej życia.
Utwierdzam się w przekonaniu, że antyutopia jest moim ulubionym gatunkiem literackim. Co autor, to coś innego. Pole do popisu jest naprawdę ogromne, ale Lauren Oliver właśnie podniosła wysoko poprzeczkę innym pisarzom.
Książkę czytałam dość powoli, jak na mnie. Jednak nie zauważyłam tego, dopóki nie spojrzałam na ilość przeczytanych stron. Nie odczuwa się tego, ponieważ akcja jest tak jednostajna i porywająca, że wydaje się, że przeczytało się znacznie więcej niż w rzeczywistości!
Gorąco polecam książkę wszystkimi wielbicielom antyutopii oraz tym, który mieli okazję przeczytać '7 razy dziś'. (Do przeczytania tej drugiej również zachęcam). Jeżeli ktoś czytał 'Igrzyska' też nie powinien się zawieść. To inne historie, ale mają też odrobinę wspólnego. Są to jednak drobnostki, a nie wielkie podobieństwa, więc jeszcze raz gorąco zachęcam.
Ogólna ocena: 10/10!
Źródło(mój blog):
http://bucherwelt.blogspot.com/2012/05/delirium-lauren-olive...