[uwaga: spoiler!]
Przeczekawszy blogowy boom na tę powieść, sięgnęłam po nią. Na półce czekała około pół roku. Trudno mi się czyta, gdy wokół pełno zachwytów, bo odczuwam wówczas coś w rodzaju presji, że zachwycać mam się i ja. Nigdy nie wiadomo przecież, czy podzielę zdanie ogółu. A ogół w tym wypadku pisze, iż "tylko Nilsson ma takie pojęcie, że życie jest przerąbane". Życie nie jest przerąbane, cokolwiek się dzieje, myślę i zabieram się za lekturę.
Zgodzę się, że Nilsson pisze ciekawie. Jej zdania czyta się gładko, szybko, zero w nich zawiłości. Oczy płyną wprost po nich ze strony na stronę i wiem już, że do Nilsson jeszcze wrócę. Idealnie się przy jej słowach odpoczywa. Przyglądając się jednak fabule powieści, nie dostrzegłam w niej nic wyjątkowego (a ten właśnie przymiotnik pojawia się jako pierwszy w recenzji na okładce). Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy powieść tę czytałoby mi się równie przyjemnie, gdyby napisał ją ktoś inny, innym językiem, albo gdyby wykreślić z niej rezolutną, sześcioletnią Klarę (jej sposób rozmawiania z Elą ogromnie mnie rozbrajał). Poza tym liczyłam na nieco inne zakończenie, a tu wszystko zbiegło się w idealnie równy happy end. Jakby Nilsson poszła na łatwiznę. Klara radosna, oddana do rodziny zastępczej (i nic, że zżyła się z Elą), Ela znajduje chłopaka i powołanie, relacje rodzinne ulegają cudownemu uzdrowieniu i wszystko jest takie miłe i cacy. Wolałabym choć cień prawdopodobieństwa na ostatnich stronach. Niby powieść miała traktować o współczesnych młodych ludziach, o współczesnym świecie, a zaserwowano nam na koniec klasyczną baśń Disney'a, jedną z tych, którymi karmiono nas w dzieciństwie [do baśni nic nie mam, uwielbiam je]. Trochę szkoda.
Nie mogę też pojąć, skąd to utożsamianie się z bohaterką (i duma z tego), skąd to współodczuwanie świata? Mam dokładnie tyle lat, co Ela. I to jedyna rzecz, która mnie z nią łączy. Na szczęście. Choć wiem, że takich El dokoła mnie sporo.
Nie jest sztuką bycie Elą, parafrazuję. Wystarczy być rozchwianą emocjonalnie, zachowywać się jak małe, rozkapryszone dziecko, nie mieć celu w życiu, o wszystko zło obwiniać innych, bać się dorosnąć, bać się wziąć za siebie odpowiedzialność, podchodzić do całego świata na nie. Tak, to właśnie ten przepis.