Miłość nie zna granic

Recenzja książki Bractwo Czarnego Sztyletu: Księżycowa przysięga
Od dłuższego już czasu nie zabieram się za serie książkowe, w których główną rolę odgrywają wampiry. Również pojedynczych książek o tej tematyce staram się nie ruszać. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ten temat zdążył się już wypalić w literaturze, nie ma już nic takiego, co zdołałoby zachwycić i zaskoczyć czytelnika. Jednak wciąż z wielką chęcią podchodzę do serii J. R. Ward „Bractwo Czarnego Sztyletu”, bowiem mimo oklepanej już tematyki wampiryzmu oraz wciąż kontynuowanej serii nie czuć nudy ani powielanych schematów, bohaterowie wciąż zaskakują, a co najważniejsze: humor w fabule pozostaje świetny i niezmienny.

Xhex, uwolniona spod niewoli Lahsera, dochodzi do siebie w siedzibie Bractwa. Kobieta miewa złe wspomnienia i koszmary, które łagodzi obecność Johna. Oboje w równej mierze chcą zemścić się za to, co zrobił jej syn Omegi, co ułatwia im działalność jego ojca. Podczas wspólnych działań oboje dowiadują się nieco więcej o sobie. Odkrywają również, że są sobie przeznaczeni. Kiedy postanawiają wyprawić zaślubiny, okazuje się, że jeszcze jest wiele rzeczy, o których nie wiedzą, a te, które wychodzą na jaw, są w stanie zaskoczyć każdego…

To już dziesiąty tom serii „Bractwa czarnego Sztyletu”. W przypadku innej serii z pewnością zaczęłabym się zastanawiać, jak długo jeszcze przyjdzie mi czytać o wampirach. Jednak w książkach pani Ward wciąż panuje niezmienny styl i humor bohaterów, które przekładają się na rzeszę fanów, jakich posiada cały cykl. Przyznam szczerze, że obawiałam się, co jeszcze uda się wymyślić autorce w dziesiątym już tomie, jednak na szczęście obawy prysły już po pierwszym rozdziale. Świetnie skomponowana fabuła, oplatana wartkim i charakterystycznym stylem dała ciekawy efekt kolejnej wspaniałej części. Co więcej, wciąż przepełniona jest poczuciem humoru, świetnymi powiedzonkami oraz lekkim podejściem bohaterów do różnych spraw. Książka posiada również wiele dokładnych opisów walk oraz akcji, co przekłada się na dobre wyobrażenie czytelnika, łatwo jest wciągnąć się w wir ciosów, które wywołują dreszcz emocji. Pod względem bogactwa treści „Księżycowa przysięga” stoi na bardzo wysokim poziomie.

Każda część serii „Bractwa…” opowiada głównie o losach dwojga bohaterów, w tym tomie mowa jest o Xhex i Johnie. Za każdym razem, kiedy czytałam o poszczególnych postaciach, lepiej je poznawałam i od razu lepiej się z nimi sympatyzowałam. Wiadomo, każdy znajdzie gdzieś swojego faworyta, jednak w przypadku bohaterów BCS, moim zdaniem, każdy zasługuje na sympatię z naszej strony. Wszyscy są bowiem charakterystyczni, ciekawi i inni, niepowtarzalni. Również mowa tu o Xhex i Johnie. Tym razem można przyjrzeć się dwóm równym sobie osobom, bardziej komplikują sobie ich wspólne życie, w końcu ona i on pragną tego samego. Miłość i przeznaczenie jest jednak silniejsze, przełamie wszystkie bariery między nimi. Nawet problemy w komunikacji niemowy i wiecznie nadpobudliwej symphatki.

Zawsze mam problem z ogólną oceną poszczególnych części całego cyklu. Każda z nich jest ciekawa i inna, co charakteryzuje właśnie tą serię. „Księżycowa przysięga”, mimo iż jest to już dziesiąty tom, zaskakuje w wielu momentach, czuć świeżość w kartkach tej historii. Poczucie humoru bohaterów pozostaje niezmienne , autorka bardzo dobrze nimi pokierowała. Dodatkowo świetny, beztrosko lekki styl pani Ward wciąż pozostaje ten sam, cały czas pozostawia pozytywne wrażenie po skończeniu lektury. Szczególnie polecam ją fanom serii, ale również każdemu oddanemu fanowi fantastyki. Nie warto kierować się w tym przypadku uprzedzeniem do wampiryzmu (jaki trwa przy mnie od jakiegoś czasu), ponieważ wampiry Bractwa skupiają się głównie na walkach, ich tradycjach oraz ciekawych akcjach. Często można zapomnieć, że czyta się właśnie o tych mrocznych postaciach. Poza tym ciekawe oddanie humoru retuszuje niedoskonałości, i zamiast skupiać się na nich, czytelnik świetnie się bawi podczas czytania. Dlatego polecam wszystkie części, łącznie z „Księżycową przysięgą”. Osobiście, uprzedzona do tej tematyki, wciąż oczekuje nowych części. Uwierzcie, że naprawdę warto.
Dodał:
Dodano: 02 VIII 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 277
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Jadźka
Wiek: 31 lat
Z nami od: 08 III 2012

Recenzowana książka

Bractwo Czarnego Sztyletu: Księżycowa przysięga



Tytuł oryginału: Lover Mine Oryginał w polskim tłumaczeniu podzielono na dwie części: "Droga przeznaczenia" oraz "Księżycowa przysięga". Dziesiąty tom kultowego cyklu o tajnym bractwie wampirów. Xhex udaje się uwolnić z niewoli u Lahsera i ciężko ranna trafia do siedziby Bractwa. John opiekuje się nią troskliwie i oboje bardzo się do siebie zbliżają. Zgwałconą przez porywacza dziewczynę prześlad...

Ocena czytelników: 5.35 (głosów: 20)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5