Patrzysz na okładkę; Zdjęcie dziewczynki. Myślisz: "Ee, książka dla dzieci". Uwierz lub nie, ale jeśli to książka dla dzieci to Tolkien był analfabetą!
Pierwsze 100 stron jest jednym chaosem, ale o tym później. Zacznijmy od komplementów. Gromkie brawa dla autorki za kreatywny, całkowicie oryginalny świat. Anne Bishop wypłyneła na głębokie wody. Jej świat mógł zostać przyjęty lub nie. Osobiście uważam, że przez to iż widzimy zupełnie inny świat książka jest bardziej interesująca. Zdecydowanie sceneria woluminu jest jej na największym plusem. Dzisiejsze powieści fantasy to głównie nowe generacje ras Tolkiena, a w tej powieści takowych nie ma. Brawo.
Mankamenty są również, a jakże! Mianowicie, książka jest chaotyczna jak bigos mojej babki. Jak już wcześniej wspomiałam pierwsze 100 stron [a przy 360-stronnicowej książce 100 jest potężną częścią] rozumiałam niewiele. Dziwne dziecko, jakaś wróżka, seks, prostytutki, seks, seks.... Ponadto w książce roztrzygało się za wiele wątków jednocześnie. Czytelnik dopiero co zaczął się oswajać z postacią, a już tomiszcz opowiada o kimś innym. Anne Bishop zrobiła coś czego jeszcze nie czytałam. Nie wiem co sądzić o prostytucji jako o zawodzie bardzo potrzebnym i bardzo rozpowrzechnionym. Z początku wydawało mi się to ciekawym pomysłem, ale wkrótce po przeczytaniu czułam względem tego manewru pisarki... niesmak. Pomysł - moim zdaniem - zbytnio przesadzony.
Co do postaci. Moją najwiekszą sympatię wzpudził Daemon Sadi, nazywany Sadystą. Jest to męska prostytutka, najlepsza w swoim fachu. Od tej postaci bije taka aura męskości, tajemniczości i władczości, że aż trudno go nie pokochać.
Wielki Lord Piekła również jest barwną postacią. Właściwie najmniej lubię epicentum tej książki - Jeanette.
Jeśli miałabym wam doradzić - jeśli książka jest już w waszych rękach - przeczytajcie. Nie spodziewajcie się jednak literackiej ambrozji.
[Z mojego bloga
- tomiszcze.blog.onet.pl]