"Pani Bovary to ja" - tak miał odpowiedzieć Flaubert pytany o źródło inspiracji do napisania powieści. Autor został postawiony przed sądem pod zarzutem obrazy moralności po ukazaniu się tej książki.
Kim jest Madame Bovary? Tytułową bohaterką, która czytała za dużo romansów i to właśnie one przywiodły ją do zguby. Świat, o którym czytała był zupełnie inny - zamczyska, rycerze walczący o swoje damy, piękne bale... A tu - zwykły mąż, Karol i szara codzienność. Zaczęła poszukiwać namiastki książkowego świata i to rzeczywiście ją zniszczyło.
Najbardziej tragiczne wydają się losy najbliższych głównej bohaterki. Dla Emmy Bovary rozmowa z mężem wydawała się "płaska jak uliczny chodnik", własne dziecko drażniło, toteż większość dzieciństwa spędziło z mamką i służącą. Nie dość, że zrujnowała swoje życie, uwieńczone samobójstwem, to zostawiła męża z wszelkimi problemami. Nieboraczek, zakochany po uszy w swojej żonie, nie potrafił znieść tego ciosu, a znalezione listy miłosne Emmy od kochanków okazały się gwoździem do trumny. Z kolei córeczka została sierotą przygarniętą przez ubogą ciotkę i pracowała w przędzalni bawełny. Brak tu happy endu, wszystko co się zdarzyło jest nieodwracalne.
Pani Bovary okazała się jedną z postaci decydujących w literaturze, bo wyróżniała się na tyle, by nie zostać zdominowaną przez bohaterów męskich w świecie literatury. W moim odczuciu Emma to femme fatale. Wbrew jej myślom nie została wcale skrzywdzona przez los, lecz była kobietą obdarzoną przez naturę cechą niewierności. W dodatku momentami wydawała się komiczna, gdy pisała, jak przystało na damę, każdego dnia list miłosny, domagała się coraz to nowych, urozmaiconych wyznań od kochanków i to, co na początku cieszyło, później stawało się dla niej nudą.
Przez szereg amoralnych czynów postać ta nie budzi sympatii. Wydaje się mieć poważne zaburzenia umysłowe, na co wskazuje zmienność w nastrojach. Oszukuje wiecznie męża, córeczka Berta wydaje jej się brzydka, stąd wiecznie ją odpycha i nie poświęca jej czasu. Jeżeli szukamy polskiej wersji Bovary, to znajdziemy ją w Barbarze Niechcic z "Nocy i dni" Dąbrowskiej. Z tą różnicą, że nasza rodaczka nie zrobiła nic, co można nazwać zdradą ani malwersacją finansową. Jeżeli szukać dalej, to w pani Bovary można dostrzec podobieństwo z Don Kichotem. I kto wie, czy Izabela Łęcka nie podzieliłaby jej losu jako pani Wokulska.
Wspomnę jeszcze, że tej powieści zawdzięczamy termin "bowaryzm", od nazwiska tytułowej postaci; termin ten wszedł do języka teorii literatury i oznacza tworzenie fikcyjnej wizji własnej osoby, wchodzenie w role innych, np. bohaterki romansu czy żyjącej w luksusie damy. Znamionuje kobietę zrozpaczoną, rozczarowaną i znudzoną zwykłym życiem, niebezpiecznie wykraczającą poza konwenans.
Książka znajduje się w kanonie lektur szkolnych, jednak nie miałam przyjemności jej "przerabiać", przeczytałam ją z własnej, nieprzymuszonej woli. I nie żałuję. Nie jest to książka, która napawa optymizmem, ale po przeczytaniu jej długo myśl o niej krąży w głowie. Nie jest to także romansidło, które czytają starsze panie, lecz psychologiczna powieść opowiadająca losy kobiety... "nietuzinkowej".
żródło:
www.biblioNETka.pl