To już koniec. Historia Eragona i Saphiry zakończyła się wraz z ostatnią stroną Dziedzictwa. Długo oczekiwana kontynuacja pożegnała nas w dobrym stylu jednak nie jest to na co tak długo oczekiwałam. W tej części poznajemy kolejne losy Nasuady - przetrzymywanej i torturowanej przez Galbatorixa oraz wynik podróży Eragona i Saphiry do Vroengardu. Ta podróż dostarczy nam wiele nowych i niesamowitych faktów z ich życia. To co wydarzy się w tym momencie przechodzi oczekiwania wszystkich. Poznany na nowo historię Murgaratha, która ukaże go w innym świetle. Cała książka składa się z rozdziałów, które dotyczą Eragona, Saphiry i Rorana. Pozwala nam to na poznanie wielu sytuacji, które rozgrywają się w tym samym czasie, a do tego Paolini mógł w ten sposób opowiedzieć nam wszystko to co wcześniej pominął. Nie chcę za dużo pisać, żeby nie odebrać Wam radości z przeczytania tego tomu.
Postacie, które wykreował Paolini są bardzo barwne i przyciągają uwagę czytelnika. Eragon, który wraz z serią dorasta zachowuje się coraz dojrzalej i stara się odnaleźć swoje prawdziwe oblicze. Każdy czytelnik znajdzie w tej książce postać, z którą zacznie się utożsamiać. Autor tak przedstawia postaci jakby to byli nasi najbliżsi znajomi. Poznajemy ich wnętrze i zwyczaje, a do tego potrafimy wczuć się w ich rolę. To co w tej książce najważniejsze to walka dobra ze złem. Autor bardzo szczegółowo i z rozmachem opisuję działania na polach bitwy, które z każdą stroną coraz bardziej wciągają w akcję książki.
Jednak wszystko pięknie, ślicznie itd., ale końcówka okropna. To co tak na prawdę przyciągnęło moją uwagę do tego tomu to walka Nasuady, którą musiała odbyć we własnym umyśle. Interesujące była siła sugestii i to co działo się z kobietą, kiedy Galbatorix chciał, aby uwierzyła we wszystko to co stworzył dzięki swojej magii. Może opis tego co działo się po wojnie nie jest częstą częścią innych serii, ale autor rozwiązał wszystkie zagadki i nagle wszystko stało się takie nierealne i nudne. Wolę jednak jak autor zostawia nas z taki niedowierzaniem, że to już koniec i pozwala nam snuć marzenia o tym co działo się dalej. Do tego koniec skopiowany od Tolkiena i dłużące się pożegnane Najsilniejszego Maga z przyjaciółmi, ukochaną.... Eh... jednak chyba oczekiwałam czegoś lepszego... Mam wrażenie, że Paolini się wypalił już na koniec i jego pomysły nie są już takie twórcze. Może terminy go goniły, albo nachodził go wydawca. Dla mnie końcówka niedopracowana i pisana w pośpiechu...
Pozytywne mam odczucia, które dotyczą okładki książki. Śliczny zielony kolor i bardzo dopracowany obraz smoka ;]. Jednak nie przepadam kiedy wydawnictwa dzielą Część na 2 tomy. Pewnie były ku temu jakieś powody, ale wolę więcej zapłacić i mieć na półce jeden tom jako całość...
http://ksiazkimolaksiazkowegoxp.blogspot.com/2012/06/117-dzi...