"Teresa wyjrzała właśnie z kuchni, czyniąc jakieś gwałtowne gesty. Wzywała nas do siebie, zarazem nakazując milczenie. Zerwałyśmy się, bardzo zaintrygowane, i na palcach pośpieszyłyśmy ku niej.
- O co ci... - zaczęła Lucyna i natychmiast zamilkła.
Ktoś był na podeście za drzwiami. Rozlegało się tam lekkie poskrzypywanie desek i ostrożne, skradające się kroki. Odgłosy dobiegały cicho, wydawały się jakoś dziwnie podejrzane i napawały zgrozą. Brzmiały tak, jakby ów ktoś zbliżył się do naszych drzwi i zastygł za nimi w bezruchu.
Na długą chwilę również zastygłyśmy w bezruchu. Coś przerażającego powiało przez gościnną kuchnię i na moment zabłysło mi ponętne przypuszczenie, że, być może, w tej baszcie straszy."
Jest to kryminał, ale całkiem inny. Dziwi to, że nikogo tam nie mordują, ale nie nastawiajcie się przez to sceptycznie. Do Polski przyjeżdża ciotka z Kanady. Razem z siostrami i siostrzenicą zwiedza rodzinny kraj. Z początku wszystko jest w porządku. Potem w hotelu przez przypadek podsłuchuje tajemniczą rozmowę, ale o tym wkrótce zapomina. Dalej jeżdżą po Polsce i choć czasami dzieje się coś niepokojącego, to nie martwią się tym długo. Niebezpiecznie robi się, gdy Teresa zostaje porwana. Dlaczego? Jaki cel chcą osiągnąć oprawcy? Gdy dowiadujemy się wszystkiego, nasuwa się pytanie: śmiać się czy płakać?
Lektura jest bardzo ciekawa, autorka daje nam możliwość snucia domysłów wraz z bohaterami. Wspomnę też, że nie jest zbyt współczesna, co mnie nie zraża. Warto czasem przeczytać coś innego.
Książkę polecam.