"W rzeczywistości serca zrobione są z całkiem innego materiału. Chodzi o materiał znacznie bardziej plastyczny i nietłukący, który zawsze odzyskuje swój pierwotny kształt. Wykonany według tajnej receptury. Marcepan!"
"Zieleń szmaragdu" to trzecia i ostatnia część Trylogii czasu, w której przenosimy się do Londynu, by towarzyszyć ludziom obdarzonym genem podróży w czasie. Autorka książki - Kerstin Gier jest znana z tego, że jako jedyna pisarka niemiecka utrzymuje na listach bestsellerów wszyskie swoje książki. W Polsce wydawnictwo Sonia Draga wydało powieść
"Z deszczu pod rynnę". Trylogia czasu podbiła wszelkie dotychczasowe wyniki sprzedarzy i sprawiła, że Gier z dnia na dzień stała się jednym z najlepiej sprzedającyh się niemieckich autorów.
Gwendolyn Shepherd jest rubinem, ostatnim z dwunaściorga podróżników w czasie, obdarzonym tajemniczą mocą kruka. Po ucieczce Lucy i Paula z chronografem to do Niej i Gideona należy zadanie znależenia podróżników w czasie i wczytania ich krwi do drugiego chronografu. Gdy tylko krew wszyskich podróżników zostanie wczytana, Krąg zostanie zamknięty. Lecz co to oznacza dla Gwendolyn?
Bohaterka dowiaduje się, że miłość Gideona była fałszywa i starał się rozkochać ją w sobie, tylko po to, by łatwiej Nią sterować. A co robi dziewczyna, gdy ma złamane serce? Oczywiście odpowiedź jest prosta: płacze w poduszkę, je tony lodów bądź czekolady i siedzi godzinami na telefonie z przyjaciółką. Jednak Gwen nie może się poddać tej chwilowej słabości.. Musi się dowiedzieć tajemnicy hrabiego de Saint Germaina oraz co zmusiło Lucy i Paula do kradzieży chronografu. Dlaczego nie chceli dopuścić do zamknięcia Kręgu? Nie może teraz nikomu ufać. Jeśli piśnie choć słówko wszyscy dowiedzą się co ukrywa w szafie, w swoim pokoju. Czy dojdzie do zamknięcia Kręgu i wczytania krwi wszystkich podróżników w czasie? A jeśli tak, to czy naprawdę zawartość chronografu potrafi uleczyć wszystkie choroby na świecie?
"Chciałam obrzucić go karcącym spojrzeniem, ale potrafiłam tylko się uśmiechnąc promiennie do mojego słodkiego, małego, posępnego demona gargulca.
- Ciebie też kocham - powiedziałam.
- O rany - westchnął. - Jakbyś była programem telewizyjnym, to od razu bym cię przełączył."
I znowu, pierwszoosobowa narracja! Kurde, ale świetnie! Po prostu uwielbiam przemyślenia Gwenny, a szczególnie te wszyskie rzeczy, którymi w myślach obrzucała Gideona. To zdecydowanie moja ulubiona bohaterka (może zaraz po Katniss z
"Igrzysk śmierci"). Jest zabawna, sympatyczna, ale potrafi również być wredna i nieprzewidywalna za co ją ubóstwiam. Nie jest jedną z tych tandetnych laleczek ani Pań Idealnych, jakie często można spotkać w książkach. Każdy czasami popełnia błędy i niewolno idealizować swoich postaci. Dlatego wielka chwała pani Gier za tę bohaterkę! Również bardzo przypadła mi do gustu przyjaźń Gwenny z Leslie. Po prostu przyjaźń jak z obrazka - dwie oddane sobie przyjaciółki, które świata poza sobą nie widzą. Taka powinna być prawdziwa przyjaźń. I znowu - wielkie oklaski dla autorki za stworzenie tych dwóch cudownych przyjaciółek.
Oczywiście nie mogę zapomnieć też o moim zdecydowanie najukochańszym bohaterze tej książki - Xemeriusie. Jest to złośliwy duszek, oj przepraszam - demon, który towarzyszy Gwenny na każdym kroku. To właśnie jego kąśliwe uwagi sprawiły, że
"Zieleń" jest tak pozytywną i zabawną książką. Komentował dosłownie każde posunięcie bohaterki i to w naprawdę zabawny sposób, aż czytelnik sam do siebie się uśmiechał. Muszę też szepnąć kilka słów o postawie Gideona. Na początku spodobał mi się, gdyż zawsze mialam słabość do takich aroganckich i bezdusznych typów, ale w
"Błękicie szafiru" zaczął mnie ostro denerwować. A po tym co stało się pod koniec już całkiem nie chciałam o Nim słyszeć. Byłam na Niego zła dokładnie tak samo jak Gwendolyn i gdy tylko była o Nim mowa w "Zieleni" chciałam, żeby bohaterka pokazała mu, jak bardzo jej na Nim nie zależy.. Jednak nie doczekałam się tego, aż Gwenny strzeli go po pysku, bo wszystko cudownie się między nimi ułożyło. Jednak do końca książki nie byłam przekonana co do jego uczuć wobec bohaterki. Jakoś cały czas wydawał mi się fałszywy i naciągany.. Natomiast jego brat Raphael był naprawdę sympatycznym i uroczym chłopakiem. Nie miałam żadnych podejrzeń wobec jego uczuć do przyjaciółki Gwendolyn, ale byłam zawiedziona tym, że pani Gier nie rozwinęła bardziej wątku miłosnego między nimi. Bardzo chciałabym wiedzieć jak im się ułożyło.
Książka jest objętościowo o jakieś 100 stron grubsza od poprzednich, jednak to nie sprawiło, że fabuła wlekła się jak przysłowiowe "flaki z olejem". Właściwie to bardzo przypadło mi to gustu to, że autorka postanowiła stworzyć grubszą ostatnią część, gdyż wyjaśniła nam wiele niedomówień, które dręczyły nas po przeczytaniu poprzednich części. Oczywiście to, że autorka napisała tę część o wiele grubszą świadczy o jej cudownej wyobraźni i darze do niespodziewanych zwrotów akcji. Wiele książek, które są seriami i mają te kilka części, są pod koniec coraz chudsze. Widać po tym, że autorka takiej powieści chciała na siłę kontynuować serie, co przez co po prostu sprzedała się. Jednak pani Gier wcale się temu nie poddała i była silna w postanowieniu, żeby ta seria była tylko i wyłącznie trylogią. Brawo!
Kerstin Gier po prostu czaruje słowo pisane. Język nie jest zbyt skomplikowany i nie ma tam wielu górnolotnych sfromułowań, po którym większość zastanawia się, o co jej właściwie chodziło. Wykazła się ona też niezwykłą kreatywnością, gdyż zaskakiwała mnie na każdej nowej stronie. W pewnych momentach książki musiałam się zatrzymywać i otrząsać z szoku, żeby móc zrozumieć to, co właśnie przeczytałam. W niektórych chwilach z niedowierzania zatykałam dłonią otwarte usta. W innych chwilach książka wyciskała mi łzy z oczu i potrafiłam płakać jak kot przez jedną scenę. Dzięki cudownemu warsztatowi, autorka sprawiła, że pokochałam nawet samego hrabiego de Saint Germaina, mimo tego, że był naprawdę podłym draniem. Wydaje mi się, że pokochałabym nawet samego bazyliszka, gdyby tylko ona go opisała.
Autorka naprawdę dobrze wykreowała świat i sprawiła, że wszystkie opisy splatały się idealnie z akcją zawartą w książce. Widać, że dużo myślała nad przedstawieniem świata, ukazanego w trylogii, gdyż wyszło jej to naprawdę bardzo dobrze. Jest niewiele osób, które mają odwagę poruszyć w książkach ten temat, gdyż dalej podróże w czasie są dla nas czymś, czego dalej nie potrafimy sobie wyobrazić. Wszystko jest chronologicznie ułożone i autorka niczego nie pominęła, sprawiając, że czytelnik zwracał uwagę na nawet najmniejszy szczegół, gdyż mogło się okazać, że będzie miało to znaczenie w następnych stronach książki. Mi udało się rozszyfrować tę zagadkę z kluczem do skrzyni, zanim jeszcze ją otworzyli, ha!
Pani Gier również wprowadziła nas w taki nastrój, że dosłownie nikomu nie ufaliśmy, bo każdy mógł być zdrajcą. Szczerze mówiąc to ja nikomu, ale to nikomu, nie ufałam z kwatery głównej Strażników w Temple. Nawet potrafiłam podejrzliwie patrzeć na niewinnego pana Marleya, który przecież nic złego nie zrobił. Muszę również wspomnieć o niesamowitej wiedzy pisarki na temat historii. Przecież nie udałoby się napisać jej tak idealnej książki, gdyby nie znała wielu ważnych faktów historycznych. Najbardziej zadziwiło mnie to, że dokładnie wiedziała, jak ubierali się np. w XVII wieku. Nie wyobrażam sobie jak dużo czasu musiała spędzić nad czytaniem na ten temat, żeby książka była realistyczna.
Z ręką na sercu mogę stwierdzić, iż książka trafia na moją półkę ulubionych. Jeśli można by było umrzeć z miłości do książki to na sto procent umarłabym po pierwszych stu stronach. Jest zdecydowanie niesamowita, zaskakująca, romantyczna, zabawna i przede wszyskim tajemnicza. Wielkie brawa dla Kerstin Gier, gdyż wykazała ona w tej książce swój wielki talent. Po prostu majstersztyk. Książka na zawsze zagościła w moim sercu i w umyślę i nie sądzę, bym kiedykolwiek pozbyła się jej stamtąd. Niesamowicie dałam się wciągnąć w wir wydarzeń i zapomniałam o Bożym świecie. Nie wstawałam z łóżka, tylko czytałam i czytałam, gdyż naprawdę nie da się od niej oderwać. Serdecznie pani dziękuję za stworzenie tak cudownej książki, nie wyobrażam sobie swojego życia przed jej przeczytaniem. Teraz już nie będzie takie samo. Mam wielką nadzieję, że zaszczyci nas pani jeszcze wieloma takimi trylogiami. A do czytelników mam jedną prośbę - w tej chwili do księgarni i kupować to! Naprawdę nie będziecie rozczarowani.
"- Nawet cienie na ścianach umilkły, gdy tych dwoje spojrzało na siebie tak, jakby właśnie usiedli na pierdzących poduszkach - powiedział Xemerius i sfrunął za nami z żyrandola. - Zabrzmiała romantyczna muzyka skrzypiec, a potem wymknęli się ramię w ramię z pokoju, dziewczyna w bluzce w kolorze żółtych sików i chłopak, który koniecznie powinien pójść do fryzjera. Mądry i piękny demon Xemerius podążyłby za nimi jako przyzwoitka, gdyby po tak obfitym spektaktu uczuć nie musiał najpierw zapokoić swojego niepohamowanego apetytu!"