Ktoś mądry kiedyś powiedział że nie należy czytać dobrych książek, a jedynie te bardzo dobre. W pełni się z nim zgadzam, tak więc przeczytałem jedynie kilkadziesiąt stron "Białej gwardii".
Akcja powieści toczy się na ogarniętej wojną domową Ukrainie w Grudniu 1918 roku.
Rodzina Turbinów do której należą osieroceni, młody lekarz Aleksiej, Helena żona kapitana Talberga, i najmłodszy z nich Nikołka; musi stawić czoła wojennej zawierusze. Panuje sroga zima a zapasy szybko się kurczą. Czy młodzi przetrwają ten okrutny czas?
Autor sławnego "Mistrza i Małgorzaty", przelał tu niektóre wspomnienia z młodości, oczywiście nie jota w jotę. Jak dla mnie zbyt szczegółowe są opisy, spowalniające tempo akcji. Brakło też magnetyzmu, powieść nie przyciągała uwagi, miejscami była niezrozumiała a nawet nudziła.
Nie rozumiem niechęci Bułhakowa względem Polaków, w tym utworze także widocznej.
Raczej nie polecam utworu który ujrzał światło dzienne równo sto lat temu, stawiam 5/10.
Pełna patosu i bólu, bardzo osobista opowieść o dramatycznych rozterkach kijowskiej inteligencji, zdezorientowanej i wstrząśniętej okrucieństwem wojenno-rewolucyjnej zawieruchy. Czas akcji - przełom roku 1918 i 1919 - to na Ukrainie okres zaciętych walk o władzę, zmiennych rządów Niemców, hetmana Skoropadskiego, Petlury, groźby bolszewickiej nawały. Miejsce, według słów samego Bułhakowa - "świat z...