Książka jak zawsze tego autora napisana lekko i z dużą dozą humoru i satyry. Zauważyłam, że Christopher Moore wybiera sobie jedno słowo/określenie i wciska gdzie popadnie. Nie przeszkadza to jednak, a wręcz przeciwnie - umila lekturę. Tak jak w Błaźnie wybrał "chociażby", tak w "Brudnej robocie" upodobał sobie "lalkę do rżnięcia"
.
Jeśli pomyśli się dłużej nad tą książką cała śmieszna otoczka znika, a ukazuje się morał. Każdego kiedyś dotknie śmierć, ale zawsze są sposoby na zbawienie. Jest ukazana tutaj potrzeba akceptacji śmierci naszej jak i najbliższych.
Moore dał się ponieść wyobraźni, ale wtaki sposób, aby książkę dało się niemal zjeść. Jest to kwintesencja czarnego humoru w typowym amerykańskim stulu.
Czytałam pewną recenzję, która świetnie określiła tą książkę.
"Moore zasługuje na najwyższe uznanie, ponieważ z osobistej tragedii [zmarła mu bliska osoba] zdołał "wyciągnąć" niesamowitą wręcz ilość ciepła i pozytywnych przemyśleń. Brudna robota to doskonała pozycja dla każdego, kto nie tylko nie boi się śmiać z tematów trudnych, ale znajduje także czasem chwilę na ich przemyślenie."