Tiffany żegna się z Kansas i wyrusza do świata snów na jazdę bez trzymanki, traci orientację zupełnie jak w króliczej norze, ale na szczęście pomoże jej ropuch i... tak jakby... smerfy?
"Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, baśnie nigdy na nic nie przedstawiały dowodów.
Występował w nich przystojny książę... czy naprawdę był taki? A może po prostu ludzie nazywali go przystojnym, bo był księciem? Dziewczyna była piękna jak poranek... no dobrze, ale który poranek? Kiedy leje deszcz, trudno nawet wyjrzeć przez okno, by się o tym przekonać! Opowieści nie chciały, byś myślała – chciały, byś wierzyła w to, co ci opowiadają..."
Większość książki przesłuchałam w audiobooku, co dużo ułatwiło! Wolni Ciut Ludzie mają swój język, nie zawsze zrozumiały (różne gwary mieszają się ze sobą), a zarówno tłumacz, Piotr W. Cholewa, jak i lektor, Maciej Kowalik, odwalili kawał dobrej roboty prezentując go nam w fenomenalny sposób. Jak już się raz usłyszy te słowa i głos, to ciężko je wyrzucić z głowy. Naprawdę doceniłam to dopiero kończąc książkę samotnie w ebooku. Myślę, że gdybym miała sama czytać (tak tradycyjnie) tę powieść, to Nac Mac Feegle'owie jednak trochę by mnie zmęczyli. Łojzicku.
Bardzo polubiłam dzielną Tiffany, Wolni Ciut Ludzie byli "cudownie popaprani" jak to określiła cordellia.fantastycznie, dobrze się bawiłam, nawet pomimo ciągłego wrażenia, że jest to powieść kierowana do młodszego czytelnika. Polecam fanom fantastyki, jest zabawnie, bajkowo, ale jednocześnie całkiem mądrze i rozsądnie, czyli jak to u Pratchetta.