Po wielu latach wróciłem do "Stu lat samotności" by przypomnieć sobie tą trudną do nazwania i określenia magię, magię przepięknego pióra Gabriela Garcii Marqueza.
Autor kreśli baśniową kronikę rodu Buendia. A jej protoplasta Jose Arcadio po pokonaniu mitycznych gór i bagien zakłada osadę Macondo. Wpierw odciętą od świata, jednak Urszula żona Arcadia, wyruszyła za Cyganami w poszukiwaniu syna i odkryła położenie innych wiosek. W tym mitycznym miejscu nikt nie umiera, a jednak każdy cierpi na samotność. Przez cały utwór przewijają się imiona Aureliano, Arcadio i Urszula.
W zupełności zgadzam się z czytelniczką KlaudiaWieczorek83, jest to powieść totalna w której mnogość tematów przewodnich sprawia że każdy widzi w niej coś innego.
Słowa splątane są ze sobą niezwykłą nicią kunsztu, razem tworzą zjawiskowo piękne obrazy.
Na większość utworu składają się z opisy, gdzieniegdzie przedzielone dialogami.
Powieść po raz pierwszy ukazała się w 1967 roku, natomiast Literacką Nagrodę Nobla Kolumbijski pisarz otrzymał piętnaście lat później.
Zdecydowanie polecam ten nieprzeciętny utwór, jego klimat i celność przemyśleń są rzadko spotykane w literaturze. Stawiam mocne 9/10.
Z Wikipedii:
"Sto lat samotności" (hiszp. Cien años de soledad) – powieść kolumbijskiego pisarza Gabriela Garcii Márqueza, uważana za arcydzieło literatury iberoamerykańskiej i światowej.
Jest jedną z najczęściej tłumaczonych i czytanych książek napisanych w języku hiszpańskim. W czasie IV Międzynarodowego Kongresu Języka Hiszpańskiego, który odbył się w kolumbijskiej Cartagenie w marcu 2007, zos...