Z każdą kolejną powieścią Mistrza Harukiego jestem coraz bardziej zachwycony jego subtelnym piórem kreślącym niby prosto a jednak z wyrafinowaniem sceny pełne życia i przyjemnego spokoju. W "Sputniku Sweetheart" Japończyk łączy w swym stylu wyszukaną prostotę i esencjonalność z elegancją. Coś sprawia że wierzę w każde słowo bez zastrzeżeń.
Oniryczna powieść należąca do nurtu realizmu magicznego, nie stanowi wyjątku w twórczości autora.
Występuje tu troje postaci pierwszoplanowych, Sumire pisarka, niepoprawna marzycielka, nosząca skarpetki nie do pary i zawsze gubiąca bilet. Ciągle próbuje dokończyć powieść ale się to nie udaje. Miu bizneswoman przed czterdziestką, poznaje Sumire na weselu. O siedemnaście lat młodsza pisarka traci dla niej głowę. Miu zatrudnia ją, co zmienia całe jej dotychczasowe życie. Trzecią osobą jest narrator, o dwa lata straszy od Sumire, razem studiują, z czasem zakochuje się w ekstrawaganckiej koleżance po uszy, bez wzajemności. Do czego doprowadzą te nieodwzajemnione miłości? Jaki los czeka bohaterów?
Utwór przepełniony namiętnością, mówi o przyjaźni, miłości, seksie i samotności.
Narrator, młody nauczyciel literatury kocha się w swojej znajomej, początkującej powieściopisarce - Sumire. Ona jednak jest zakochana w Miu - swojej pracodawczyni, starszej od niej o 17 lat businesswoman. Miu nie odwzajemnia tych uczuć (nie wiadomo, czy kocha w ogóle kogokolwiek). Obie kobiety wyjeżdżają do Grecji - teoretycznie w sprawach służbowych Miu, a naprawdę na wakacje. Miu wyjawia Sumire...