Czytając "Panią Bovary" ciągle musiałem wytężać swą wyobraźnię, gdyż francuski klasyk nie stroni od niezwykle poetycznych, pełnych piękna barwnych opisów. Buduje jednak powieść ze zbyt długich, często ciągnących się na pięć, sześć linijek zdań, przez co bardzo utrudnia jej odbiór.
Pani Emma Bovary to osóbka pełna próżności, egoizmu, ciągle marząca o księciu na białym koniu, który wyrwałby ją z okowów, w jej uznaniu lichej, szarej codzienności. Od męża doktora Karola Bovary, pełnego wad takich jak dłubanie w zębach czy mlaskanie.
Autor ze szczegółami portretuje tę próżność i wynikające z niej nieszczęście.
Akcja tej obyczajowej powieści, wydanej po raz pierwszy w 1857 roku, rozgrywa się we wsiach leżących w północnej Francji w latach czterdziestych XIX wieku.
Zdecydowaną większość tekstu stanowią różnorodne opisy: ubiorów, życia na wsi, przyrody, życia wewnętrznego, czy też wykonywanych czynności. Autor operuje paletą słów tak rzadko współcześnie występujących, że książka momentami staje się niezrozumiałą. Jednakże opisy tworzące miły, przyjemny klimat są atutem powieści.
Dialogów tu prawie nie ma. Natomiast postacie za sprawą wybitnego pióra Gustava Flauberta stają się żywe. Tym bardziej ciekawiły mnie ich losy.
Polecam cierpliwym poszukiwaczom piękna, skrytego między wersami. Stawiam 7/10.
Emma Rouault, córka właściciela folwarku, wychodzi za mąż za lekarza, Karola Bovary. Pogrążona w marzeniach o romantycznej przyszłości jest rozczarowana obecnym życiem, szarą codziennością i kochającym, ale banalnym, nierozumiejącym jej myśli i uczuć mężem. Staje się kapryśna, zaniedbuje dom. Tęskni do prawdziwej, namiętnej miłości. Pragnienie to popycha ją w ramiona kolejnych kochanków. Ponieważ...