Drogie panie – sznurujcie gorsety, panowie – poprawcie binokle, bo oto przenosimy się do Polski XIX wieku!
Lucyna Olejniczak potrafi pisać tak, że można się zapomnieć, zatracić w lekturze. Niby pokazuje nam zwykłe wydarzenia, ot jakieś małżeństwo otwiera aptekę, a jednak wszystko wydaje się fascynujące. Co czułam podczas czytania? Ciepło, miłość, przyjaźń wobec bohaterów. Te postacie były żywe, z chęcią każdej towarzyszyłam, obchodził mnie ich los.
Bardzo podobało mi się, w jaki sposób została odwzorowana epoka. Często autorzy popełniają taki błąd, że osadzają akcję w jakimś charakterystycznym miejscu lub czasie, a tak naprawdę mogłoby się to rozgrywać wszędzie. Na szczęście barwny XIX w. widnieje tutaj w całej okazałości i nie sposób czytelnikowi o tym zapomnieć. Przez powieść przewijają się różne nowinki techniczne, wiadomości ze świata, nawet zachowanie ludzi na ulicy jest bardzo realistyczne i adekwatne do tych czasów. Stworzenie takiej historii jest świetną okazją, żeby poruszyć ważne tematy, np. o prawach kobiet, i autorka chętnie z tego korzysta.
Książkę przeczytałam bez znajomości poprzedniego tomu, nie miałam też wcześniej pojęcia o tym, czym jest Saga Kobiet z ulicy Grodzkiej. „Dziedzictwo” opowiada o przodkach bohaterów przywołanej sagi, także dla wielbicieli tych powieści będzie nie lada gratką. Z łatwością umiałam się odnaleźć w tym świecie. Naprawdę czułam, jakbym miała tylko do poprawienia buty i gorset, a mój kolejny krok magicznie przenosił mnie do innej krainy, a raczej do znanych mi już w Polsce miejsc tylko w innym czasie. Tak jak rzeczywistych przyjaciół poznajemy na pewnym etapie ich życia, tak samo tutaj możemy potraktować to nasze „wejście w życie” Teodora i Magdy zupełnie naturalnie.
Polecam miłośnikom powieści obyczajowych i powieści historycznych. Polecam każdemu, kto chciałby poznać piękną historię o miłości i spełnianiu marzeń. Tylko ostrzegam, że potem prawdopodobnie będziecie chcieli więcej!
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od wydawnictwa.