Ten zbiór opowiadań był moim pierwszym spotkaniem z prozą tego sławnego japońskiego pisarza. Po jednej książce trudno jest mi jednoznacznie stwierdzić czy literatura japońska to literatura dla mnie. Postanowiłam sięgnąć po inne powieści Murakamiego by wyrobić sobie lepszą opinię, gdyż po lekturze "Pierwszej osoby liczby pojedynczej" moje uczucia są ambiwalentne. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Książka ta jest zbiorem ośmiu opowiadań. Opowiadają one o życiu autora, są swoistym spisem wspomnień z jego życia. Dla zupełnych laików, takich jak ja, którzy nie znają Murakamiego, nie wczytywali się w jego biografię, opowiadania te na pewno pozwolą odkryć ciekawostki z jego życia, to co lubi, a mianowcie, dzięki tym opowiadaniom, wiem już, że jazz, muzykę klasyczną, a także baseball. Autor opowiada także o swoich miłościach z młodości, o pewnych dziwnych i zaskakujących spotkaniach.
Każde z opowiadań mówi o czym innym. Zaskakuje styl w jakim autor snuje swoje opowieści, jest bardzo dobry, dzięki czemu opowiadania czytają się same. Mimo że zbiór ten nie jest zbyt obszerny, bo to zaledwie 221 stron, to niesie ze sobą ważny ładunek emocjonalny, nostalgiczny, życiowy. Opowieści te są jakby pamiętnikiem autora, który otwiera przed nami swą duszę, dzieli się z nami wspomnieniami ze swojego życia.
Spośród ośmiu opowiadań moją uwagę przykuło te o małpie z Shinagawy, przez wzgląd na nutę fantastyki, jaką ze sobą niesie, a także opowieść o brzydkiej, lecz na swój sposób magnetycznej kobiecie F*, i metaforach o maskach, które nosimy i kryjemy pod nimi prawdziwe oblicza, jak również opowiadanie With the Beatles, w którym wart uwagi jest starszy brat dziewczyny autora z tamtego okresu, prawdziwy z niego oryginał.
Opowiadaniami, które spodobały mi się mniej to te o miłości autora do baseballu, i jedno z początkowych, którego nie ogarnęłam, jest to opowiadanie z tych filozoficznych. A ja takiego gadulstwa filozoficznego nie znoszę.
Stąd moje uczucia do tego zbioru opowiadań są mieszane.
Podsumowując, jak na pierwsze spotkanie z piórem pana Murakamiego jestem mile zaskoczona, i choć niektóre opowieści mnie nudziły bądź nie pojęłam co autor miał na myśli, to były i takie, które mnie zaciekawiły, a nawet rozbawiły. Dlatego nie skreślam autora ani japońskiej literatury i daję im szansę, wszak jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Polecam tym, którzy tak jak ja nie mieli wcześniej do czynienia z prozą autora, bo po opiniach bardziej oczytanych w jego powieściach, wiem, że ten tom ich nudził i nie wniósł niczego nowego ani zaskakującego w ich znajomość z prozą Murakamiego.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza.