"A ja żem jej powiedziała..." to zbiór krótkich felietonów.
Niestety piosenkarce której utwory uwielbiam, sztuka pisania felietonów nie wyszła.
Niektóre z myśli było w miarę ciekawe, jednak nie spotkałem z niczym odkrywczym.
Sam sposób składania zdań jest trochę niepoprawny, co w połączeniu z używaniem sporej ilości nieznanych mi słów, zwykle dotyczących mody, sprawia że miejscami się gubię.
Autorka powtarza swoje myśli w sposób irytujący, szczególnie gdy czytam o kolejnym temacie felietonu który jest bardzo podobny do poprzedniego.
Często się nudziłem, gdyż Pani Kasia nie potrafi swym tekstom nadać atrakcyjnej formy. Wprawdzie miejscami były dobrze dobrane i wplecione słowa szczególnie gdy była mowa o seksie. Jednak tak się działo tylko czasami.
Niestety nie polecam tej krótkiej dwustu-stronicowej książki.
"Nie umiesz kochać, bo nie umie kochać ten, kto tak bardzo nie lubi siebie. Jesteś nienasyconą kolekcjonerką spojrzeń, lajków, podbojów, ale nie istnieje ich wystarczająco dużo, by wypełnić ten ciemny, zimny loch, który w sobie masz. Prawdziwa ty mieszkasz w nim na dnie."
A ja żem jej powiedziała... – ta książka to petarda
Wydawało się, że nic już nas nie zaskoczy w internecie. I wtedy pojawiła się ona. Śmieszna gęba, która mówi mądrze o życiu. Prosto, zwięźle, szczerze i bez owijania w bawełnę. Ze zrozumieniem, bez pouczania. Mówi o show-biznesie, celebrytach, współczesnych snobizmach, fobiach i modach. Tylko kilka zdań, a jest w tym ciepło, doświadczenie i życio...