Lubię biografie, a autobiografie to dla mnie prawdziwa gratka. Fajnie jest poznawać tajniki życia ludzi sukcesu, przedsiębiorców, piosenkarzy. Nigdy nie sięgalam jednak po biografie sportowców - rzadko oglądam sport, a jeszcze rzadziej go uprawiam. A boks? Nigdy nawet nie widziałam żadnej walki, uważałam je za nudne obijanie się pięściami. Czego jednak się nie robi, żeby skusić Męża do czytania... Sięgnęłam po autobiografię Fury'ego tylko w tym celu z przeświadczeniem, że jakiś tam gruby bokser nie może dobrze pisać. Jak bardzo się pomyliłam!!! W swojej biografii Fury szczerze i bez ściemy opowiada o swoim dzieciństwie, miłości, karierze i najtrudniejszej walce - depresji. Daje się poznać jako prosty chłopak, który mógłby żyć obok nas, ma te same rozterki i problemy. Jak ktoś z taką siłą i rozwijającą się karierą może wpaść w depresję? Gdy poznałam odpowiedź wiedziałam, że nigdy nie chciałabym znaleźć się w sytuacji, która do tego doprowadziła. Nawet niezwyciężony w ringu kolos przegrywa czasami z przeciwnościami, jakie potrafi zgotować okrutny los. Fury to niesamowity showman i żartowniś, czasami wręcz kontrowersyjny. Wiele razy wybuchałam śmiechem, gdy opisywał swoją drogę na sportowy szczyt i odważne żarty, jakie serwował swoim przeciwnikom. W swojej książce opisał też wiele walk, które odbył na ringu, nadając im taką obrazowość, że zapragnęłam sama obejrzeć ten sport! Już nie uważam, że to bezsensowne okładanie się pięściami, o nie - to miesiące planów, tygodnie treningów, gry psychologiczne na konferencjach, silne nogi, zwinność i szybkie, celne ciosy. Ale Król Cyganów może być tylko jeden!