„Dziecko z Auschwitz” Lily Graham to pozycja, do której miałam dość wysokie oczekiwania. Sam tytuł przyciąga uwagę czytelnika i sprawia, że osoby czytające książki historyczne mają ochotę się z nim zapoznać. Zawsze ciekawił mnie temat dzieci, które urodziły się w obozach koncentracyjnych. Czy jestem zadowolona po lekturze tej książki?
Trochę tak i trochę nie. Owszem, otrzymujemy historię kobiet, które się zaprzyjaźniły w czasie wojny i wspierają się w tak okropnym miejscu jakim było Auschwitz. Nie jest to jednak pozycja, dzięki której poszerzymy swoją historyczna wiedzę. Pojawia się w niej sporo błędów i niedociągnięć, a sama historia nie wydarzyła się naprawdę. Była ona inspirowana historią Very Bein, która urodziła w Auschwitz córkę. Autorka czerpała również z historii wielu innych kobiet, Evy Schloss, przyrodniej siostry Anne Frank i Helgi Weiss, która opisywała realia życia w wojennej Pradze, obozie przejściowym w Terezinie oraz szkicowała w obozie koncentracyjnym. Jak widać - dość sporo życiorysów, przez co w książce momentami jest misz-masz.
A co z tym tytułowym dzieckiem? Sięgając po tę książkę myślałam, że przeczytam przejmujące historię o noworodkach, które się urodziły w Auschwitz. Tytuł wprowadza czytelnika w błąd, ponieważ na dziecko musimy trochę poczekać.
Opisywana historia nie jest niczym odkrywczym i świeżym w tematyce obozowej. Nie są to wspomnienia, tylko fikcja i zakwalifikowałabym to do gatunku „lekka tematyka wojenna”. Czytelnik dość szybko przewraca strony (o ile nie zwraca uwagi na historyczne niedociągnięcia) i poznaję historię Evy i Michala, czyli małżeństwa, na którego drodze stanęła wojna i Auschwitz. Książka nie wzbudziła jednak we mnie takich emocji, jakie wzbudzają inne książki historyczne (naprawdę, gdy pomyślę o niektórych to przeszywają mnie dreszcze!). Mam wrażenie, że autorka spłyciła wiele aspektów obozowego życia i nie poświęciła im należytej uwagi, ponieważ bardzo chciała zawrzeć w książce jak najwięcej informacji.
Książkę polecam osobom, które szukają lekkiej książki osadzonej w wojennych realiach. Dla mnie momentami było zbyt lekko i nieco pobłażliwie, ale przyznam, że na moment, w którym ją czytałam, sprawdziła się idealnie.