Jak grzyby po deszczu wyrastają książki o cierpieniu i okrucieństwie wojny, łapanie czytelnika w sidła drugiej wojny stało się nie wiedzieć czemu modne. Debiut za debiutem i debiutem pogania, czy umiemy czy też nie, ale piszmy bo to temat interesujący, chwytający za serce i z pewnością szybko się sprzeda. I tak właśnie jest! W sieci rozlała się fala zachwytu nad debiutem Zofii Ossowskiej, wiele komentarzy potwierdza, że okrutne czasy okupacji i trudne relacje ludzkie stanowią świetny materiał na powieść, a czyta się jednym tchem i wystarczy. Po lekturze "Ocalić życie" długo zastanawiałam się czy być może ze mną jest coś nie tak, skoro mam odmienne zdanie od reszty rzeszy czytelników zachwalających te wspaniałe dzieło, ja z pewnością do nich należeć nie będę. Książka Zofii Ossowskiej nie ma nic wspólnego z literaturą wojenną. "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, "Pożegnanie z Marią" Tadeusza Borowskiego czy "Medaliony" Zofii Nałkowskiej będące lekturą szkolna wspominam po dziś dzień, bo wprawiały w osłupienie i budziły emocje - takich książek już się chyba współcześnie nie doczekam. Jakie błędy popełniła autorka "Ocalić życie" - wydaje mi się, że wszystkie możliwe. Początek zapowiada się obiecująco kiedy poznajemy bohaterów, jednak dobre wrażenie tych pierwszych stron bardzo szybko zamienia się w czytelniczy niesmak, bo opowieść bardzo szybko ewoluuje w stronę nudnej, nieco oklepanej i chaotycznej historii. Przeskakiwanie z wydarzeń w tak szybkim tempie i ciągłe retrospekcje w czasie to raczej mało udany zabieg, brakuje mi typowej ciągłości zdarzeń. Nie ma się co oszukiwać - mieszanie ze sobą czasu teraźniejszego i przeszłego to również umiejętność, a jej brak sprawił, że fabuła jest mocno szarpana i odrzucająca. Bohaterom brakuje emocji i osobowości, są zbyt mało wiarygodni. A do tego wszystkiego dopisuje się lekki styl, który razi mnie w oczy - bo jak tu pisać o ludzkiej tragedii i bólu w tak lekki i przystępny sposób? Ogromnym błędem popełnionym przez autorkę jest tworzenie opowieści o wojnie bez ulokowania jej na tle wydarzeń historycznych i tego już wybaczyć nie mogę. To niczym kwiat, który nie ma zapachu i wojna, która pojawia się w książce tylko z nazwy. Zofia Ossowska podeszła do tematu bardzo nierzetelnie, bez pomysłu. Pisząc o losach ludzkich w czasach okupacji nie wystarczy stworzyć zwykłej historii opartej na przetrwaniu i zbytecznym analizowaniu, które niczemu nie służy. Akcja, emocje i tło historyczne - tego tu brakuje. Pomimo dobrego pomysłu, bo początek zapowiadał się nawet obiecująco - sam temat radzenia sobie z przeszłością na tle wojny i śmierci nie wystarczy, potencjał nie został do końca wykorzystany. Esencjonalny i zachęcający opis wydawcy i przyciągająca wzrok okładka jest jak widać wędką zarzuconą na potencjalnego czytelnika. Takich błędów literatura nie wybacza.
https://zduzejlitery.wordpress.com/recenzje/