Rok 1942. Do drzwi domu Rzewnickich puka uciekająca przed Niemcami rodzina polskiego pułkownika, która ukrywała okolicznych Żydów. Przerażeni ludzie błagają o schronienie, jednak pomaganie im byłoby dla małżeństwa zbyt niebezpieczne. Decydują się więc na ocalenie dwójki najmłodszych dzieci, pozostali muszą uciekać.
Po jakimś czasie do domu przyjeżdżają Niemcy i zabierają Antoniego Rzewnickiego. Mężczyzna wraca na drugi dzień, ale nie jest już sobą.
Rok 1989. Maria Wysocka mieszka wraz z mężem i córką w Nieckowie pod Tarnowem.
Tu się wychowała, tu jest jej miejsce na ziemi. Pewnego dnia otrzymuje jednak list, który wszystko zmienia… Czy kobiecie uda się zwyciężyć z demonami przeszłości?
Ta książka miała wywołać multum emocji, miała wstrząsnąć i doprowadzić do płaczu. Tego się spodziewałam po opisie tej powieści. I o ile początek zapowiadał się obiecująco, tak im dalej w las tym mniej przyjemnie. Autorka na podstawie prawdziwych wydarzeń stworzyła powieść, która z biegiem stron traciła magnetyzm. Historia przerażającego i okrutnego mordu, staje się historią alkoholika, który robi wszystko by zniszczyć swoją rodzinę. Jednak te traumatyczne, wydawałoby się, okoliczności są opisane w sposób tak lekki, tak niefrasobliwy, że jakoś tak ciężko o jakiekolwiek głębsze emocje. Maria - główna bohaterka, bez żadnych przeszkód po 40 latach szuka brata, wszyscy jej pomagają, są mili i uprzejmi i aż do szpiku nieprawdziwi. Nie jest to zła książka, ale też nie jest dobra. Ogromny i niewykorzystany potencjał fabuły upadł pod nieprawdziwością, zbytnią lekkością, brakiem emocji i przytłaczającą mnogością wątków.