Czy jest ktoś, kto przeczytał „Testamenty” nie czytając "Opowieści Podręcznej", tak jak ja? Moja opinia nie odniesie się więc do pierwszej części historii o Gileadzie, świecie, w którym przenigdy nie chciałabym się obudzić.
Pierwsze wrażenie po przeczytaniu kilkudziesięciu stron? Ta opowieść jest genialna! Na tyle, że pochłonęłam ją w jeden wieczór. I choć zakończenie nieco nie przystaje, moim zdaniem, do całości, trywializując w pewnym stopniu poruszane problemy, to fabuła zafascynowała mnie do tego stopnia, że „Opowieść Podręcznej” już do mnie jedzie.
Trzy kobiety i trzy spojrzenia na Gilead, reżim zdominowany przez mężczyzn, sprowadzający kobiety do roli posłusznej żony, służącej, lub klaczy rozpłodowej. Których wartość określana jest jedynie ich przydatnością dla systemu i swojego pana. Pośledni gatunek, który nie zasługuje na to, by samodzielnie myśleć, odpowiadać za siebie, czy czytać? Bezwolne marionetki w rękach fanatycznych mężczyzn i stworzonego przez nich totalitarnego reżimu?
Historia tyleż przerażająca, co nieprawdopodobna. Ale czy na pewno? W ilu miejscach na świecie los współczesnych kobiet jest równie straszny? A ile czasu i samozaparcia trzeba było, by wywalczyć prawo do edukacji, wyborcze, czy do pełnienia funkcji publicznych? Na ilu płaszczyznach kobiety nadal walczą o równouprawnienie?
To opowieść ku przestrodze, nie tylko dla kobiet, jak szybko można stracić prawa, które dziś wydają nam się czymś normalnym i naturalnym. Zachowajmy więc czujność i pamiętajmy, że nasze wybory mają wpływ na naszą teraźniejszość i przyszłość. Byśmy nigdy nie obudzili się w drastycznej rzeczywistości jak ta kreowana przez Margaret Atwood.