Na Gwiazdy Losu!

Recenzja książki Nexus
Po zawirowaniach z pierwszej części (czyli „Zenithu”), Androma straciła swoją załogę, a sama stała się najbardziej poszukiwaną osobą w całej galaktyce. Żeby tego było mało, jest jedyną osobą, która tę galaktykę może uratować. Czy Gwiazdy Losu będą łaskawe dla niej i dla Dexa czy dla fałszywej królowej Nor i Valena?
Czy „Nexus” jest lepszy niż poprzednik? Tak. Nie znaczy to, że jest genialną książką, ale jest o niebo lepszy. Widać, że autorki nabrały doświadczenia i zabrały głosy krytyki do serca. Po czym to widać? Przede wszystkim po tym, że „Nexus” jest... lekki. Chodzi tu o wagę książki. Nie jest takim grubaskiem jak poprzednia część i dzięki za to Gwiazdom Losu! W tej części zabrakło nużących, długich opisów, co sprawia, że powieść czyta się lżej i szybciej.
Jak już mówimy o brakach, to brakowało mi też kilku bohaterów. A dokładniej bohaterek – załogi Andi. Kto czytał pierwszą część (albo pierwsze rozdziały drugiej, kto jak woli) ten wie, co się z nimi stało. Przez to nie było praktycznie żadnych rozdziałów z ich perspektywy. Też rzadko pojawiały się w jakichkolwiek innych rozdziałach. Z jednej strony rozumiem, dlaczego musiało tak być, ale z drugiej trochę tego szkoda. Autorki wykreowały naprawdę odlotową grupę, a w „Nexusie” w ogóle tego nie wykorzystały. Moim zdaniem trochę zmarnowano tego potencjał.
Za to nie zmarnowano potencjału miłosnego książki. Chemię między Dexem i Andi wykorzystano na maxa. Można powiedzieć, że napięcie między nimi sięgało gwiazd. Ale nie da się jednak ukryć tego, że bywało drętwo i sztywno. Można było to bardziej zauważyć w końcówce książki. Trochę to psuło początkowy dobry efekt tego wątku.
Jak już przy bohaterach jesteśmy – byli oni ponownie dość dobrze wykreowani. Oczywiście wciąż są oni naj(dowolny przymiotnik) ludźmi w całej galaktyce. Oczywiście wciąż mogą liczyć tylko na siebie. Jednak jak się przymknie na to oko to można zauważyć, że mają oni swoje własne, unikatowe cechy. Można to było zauważyć z rozdziałach z perspektywy różnych bohaterów. Przez to z innym zaciekawieniem czytałam każdy z nich. Najbardziej polubiłam te z perspektywy Dexa, a najmniej przemówiły do mnie te z punktu widzenia Valena. Te ostatnie wydawały mi się najnudniejsze.
Ale w jednym „Nexus” jest zdecydowanie gorszy od „Zenithu” - w zwrotach akcji. Były one w większości dość... mało prawdopodobne. Do tego część była absurdalna. Można by przymknąć oko, ale do tego nie były one zbyt umiejętnie wytłumaczone. Dlaczego i Andi, i Dex nie zostali zarażeni? Nie wiadomo. Dlaczego dowódca ruchu oporu okazał się tą osobą? Jak ujęły to autorki – nie ma czasu na tłumaczenia. Serio, w książce było tak napisane. Trochę to rozczarowujące, że zostało to tak pozostawione. Wystarczyłoby jedno sensowne zdanie, a większość z tych zwrotów akcji była bardziej wiarygodna. No szkoda.
Podsumowując – jest lepiej, ale wciąż genialnie nie jest. Mimo to, tym, którym podobał się „Zenith”, mogą sięgać bez strachu po ten tom. A reszcie mogę tylko powiedzieć, że jak nie macie nic innego do czytania, to możecie sięgnąć po tę serię.
Dodał:
Dodano: 21 III 2020 (ponad 5 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 131
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 23 lat
Z nami od: 26 VI 2019

Recenzowana książka

Nexus

,

Jej statek przepadł, załoga została schwytana, a sławna Androma Racella straciła tytuł Krwawej Baronowej. Teraz jest zbiegiem bezlitośnie ściganym przez Galaktykę Mirabel. Bezwzględna Królowa Nor rządzi większością galaktyki dzięki toksynie kontrolującej umysł. Androma zaryzykuje wszystko, nawet wolność, aby znaleźć lekarstwo. Na skutej lodem planecie Solery znajduje niespodziewanego sojusznika. W...

Ocena czytelników: 5 (głosów: 1)