"Dziecko z Auschwitz" Lily Graham zaczynając czytanie tej książki, byłam bardzo, ciekawa co przyniesie. Po przeczytaniu byłam jednak trochę rozczarowana, bo miałam nadzieję na coś innego. Do tej pory przeczytałam już wiele książek o tematyce obozowej, w wielu powtarzało się okrucieństwo Nazistów, ich stosunek do gatunku podludzi. Życie obozowe w każdej z lektur dotyczącej tej tematyki, jest takie samo, głód, choroby, ciężka praca ponad siły ludzkie, znęcanie, śmierć pod byle pretekstem, krematoria i kombinowanie jak przeżyć w tym okrutnym miejscu. Są opisy przyjaźni zawartych tam i trwających później. Zawiść, zazdrość też wielokrotnie się pojawia. W tej powieści autorka inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami tak jak i większość innych pisarzy. Czytając książkę, liczyłam na jakiś moment/sytuację, która byłaby dla mnie jakimś zaskoczeniem, niestety nic takiego nie miało miejsca. Główna bohaterka jest opisywana w różnych sytuacjach, w życiu przed obozem, w obozie przejściowym, później w Auschwitz, a na końcu opis życia już po wojnie. Praktycznie niczym ta książka nie różni się od innych, jest tylko jeden wątek, na który już czekałam od początku- narodziny dziecka i jego przeżycie. Było to szczęście w nieszczęściu, narodziny dziecka dla każdego rodzica są wielkim szczęściem i tutaj też tak było, ale to był cud, że udało się utrzymać ciąże, a później urodzić dziecko. Można było powiedzieć, że głupota było poczęcie tego dziecka w takich warunkach, ale fikcja literacka nie zna granic. Czasami czytając tę książkę, łezka zakręciła mi się w oku. Jest to książka, którą bez problemu można przeczytać jednego dnia. "Dziecko z Auschwitz" można przeczytać, ale nie jest to tytuł, który mogłabym w 100% polecić.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.