„Zenith” mnie nie zachwycił, za to „Nexus” spodobał mi się dużo bardziej. Historię nadal poznajemy oczami kilku bohaterów, jednak tym razem tylko czwórki: Dexa, Andromy, Valena i Nor (co prawda pojawia się Lira, ale tylko kilka razy). Dzięki temu nie ma niepotrzebnych, nic niewnoszących do historii scen, przez to, też książka jest cieńsza i szybciej się czyta. Co do bohaterów, to nadal nie zapałałam sympatią do Andromy. Książki z serii „Androma” są pierwszymi książkami, w których to kibicowałam „złym” bohaterom. Było mi smutno gdy cierpiała Nor i Valen, za to gdy coś się działo z Andromą, nie czułam nic. Jej łzy czy złość nie wywoływały we mnie żadnych uczuć. Całość czyta się dość dobrze, wystarczą dwa dni, żeby przeczytać całą książkę. Tym, co na pewno zasługuje na uwagę, to okładka. Bardzo podoba mi się, to, jak błyszczy się, gdy pada na nią światło. Czy historia Andromy i jej załogi zostanie w mojej pamięci na dłużej? Nie jestem o tym przekonana. Jednak „Nexus” był dużo ciekawszy niż „Zenith”, więc jeśli jeszcze kiedyś zostaną wydane kolejne książki autorek, to z ciekawość na pewno po nie sięgnę.
Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.