"Pogromca lwów" zanudził mnie na śmierć.
Autorce wyszedł spod pióra kolejny literacki gniot.
Męczyły mnie wątki dotyczące bawienia dzieci.
Prawie każdy bohater niańczy jakieś dzieciątka.
Mimo że dawały im one nieźle w kość, uwielbiał je bawić.
Pani Camilla niezwykle cacka się ze swoimi postaciami.
Mąż żonę głaska po głowie, żona męża po ramieniu.
Mamy jeszcze drugi schemat zachowań.
Mąż bije żonę, a ona żyje w strachu.
Tak więc brak środka, umiarkowania, czyli tego z czym stykamy się na co dzień.
Do tego postacie są nierealnie dobre ich zachowaniom przyświeca idea altruizmu.
Myślą tylko o najbliższych, swoje dobro mając za nic.
Akcja i wątek śledztwa posuwa się jeszcze bardziej ociężale niż zwykle.
Pani Camilla nie potrafiła przykuć mej uwagi.
Momentami czytało się ten twór nawet i przyjemnie, niestety to były tylko momenty.
Niestety nie polecam tej powieści szwedzkiej autorki, nie jest ona w najmniejszym stopniu godną następczynią Stiega Larssona.
Info:
tytuł w oryginale: Lejontämjaren
Tłumaczenie: Inga Sawicka
stron: 448
Rok pierwszego wydania: 2014
Rok wydania polskiego: 2015
Opis:
Jest styczeń i mróz trzyma Fjällbakę w uścisku. Półnaga dziewczyna błądząc przez zaśnieżony las, wychodzi prosto na drogę. Samochód pojawia się znikąd w niewłaściwym momencie.
Kiedy Patrik Hedström i jego koledzy zostają zaalarmowani o wypadku, znana jest...