Maria V. Snyder z wykształcenia jest meteorologiem. Jednak nie pracowała długo w tym zawodzie, ponieważ nie czerpała z tego żadnej satysfakcji. Po odejściu z pracy postanowiła zająć się tym, co lubiła najbardziej – pisaniem. Z początku pisała tylko do gazet lub magazynów różnego rodzaju. Gdy zaczęła skupiać się na tworzeniu powieści, jej starania zaowocowały książką pt. „Siła trucizny”. To właśnie za nią autorka otrzymała nagrodę dla najlepszej powieści debiutanckiej. Jest to także pierwszy tom trylogii „Twierdza maga”. W wolnych chwilach Maria V. Snyder uprawia sport, ćwiczy karate, w którym ma brązowy pas, dużo podróżuje oraz gra na wiolonczeli.
Trochę o treści… Yelena, na mocy prawa panującego w Iksji wprowadzonego po obaleniu króla i przejęciu władzy przez bezwzględnego komendanta Ambrose’a, została skazana na śmierć za popełnienie morderstwa. Nie ważne, że zrobiła to w obronie własnej. Prawo mówi jasno: śmierć za śmierć. Dziewczyna już w momencie popełniania tego przestępstwa była pogodzona ze swoim losem. Dlatego tak wielkim zaskoczeniem było niespodziewane wybawienie od kary. Zostało jej, bowiem zaproponowane stanowisko testerki żywności komendanta. Yelena skwapliwie skorzystała z tej szansy nie zdając sobie sprawy z tego, w co się pakuje. Jej problemy dopiero się zaczną. Nie chcę pisać więcej, aby nie zdradzić za dużo. Sami koniecznie przeczytajcie tę książkę.
Muszę powiedzieć, że książka nie zawiodła moich oczekiwań. Od samego początku zostajemy wciągnięci przez autorkę na „głęboką wodę” intrygi, która stanowi główny trzon całej fabuły. Jego uzupełnieniem jest wiele wątków pobocznych, dzięki czemu akcja toczy się wielotorowo, a dodatkowe wątki są doskonałym dopełnieniem głównego. Jeżeli jesteśmy już przy temacie akcji to rozwija się stopniowo. Pomimo, że autorka stopniowo podnosi napięcie, to jednak nie można powiedzieć, aby akcja wypełniona była nagłymi i niespodziewanymi zwrotami. Chwilami wszystko wydaje się wręcz boleśnie przewidywalne. Co do bohaterów to są oni doskonale dopracowani to do tego stopnia, że można odnieść wrażenie, iż to właśnie oni kreują i nadają formę całej powieści bez wiedzy autorki.
O „Sile trucizny” na pewno może powiedzieć, że jest intrygująca. Jednak czy jest wciągająca? Trudno powiedzieć. Sam pomysł jest naprawdę interesujący, szkoda tylko, że jego wykonanie nie jest takie w stu procentach. W kilku sytuacjach odniosłam wrażenie, iż autorce zabrakło pomysłu na ich rozwiązanie. Kilka razy można odnieść również wrażenie, że już kiedyś coś podobnego czytaliśmy w „Trylogii Czarnego Maga” Trudi Canavan.
Podsumowując. „Siła trucizny” napisana jest prostym i barwnym językiem, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko. Na pewno przypadnie do gustu wielbicielom i zwolennikom kunsztu pisarskiego Trudi Canavan.
http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/03/sia-trucizny-m...