Miałam chwile zwątpienia związane z tą książką. Najpierw, zanim ją jeszcze kupiłam i potem, kiedy już zaczęłam czytać. Zastanawiałam się, czy jestem w stanie i czy przede wszystkim chcę czytać o Auschwitz, o doświadczeniach doktora Mengele, o krzywdzonych dzieciach. Oczywiście wiem, co się tam działo, ale wiedzieć to jedno, ale czytać szczegółowe opisy to zupełnie inna sprawa. "Kołysanka z Auschwitz" nie skupia się jednak na cierpieniu a na nadziei. Na nadziei na przetrwanie i tej odrobinie normalności w trudnej obozowej rzeczywistości.
Helene była Niemką i nie musiała trafić do Auschwitz. Zdecydowała jednak nie zostawiać męża Roma i piątki dzieci. Jako czysta Aryjka i w dodatku pielęgniarka została wyznaczona przez Mengele do założenia przedszkola (był to element propagandy, poza tym Romowie byli przedmiotem jego badań). Postanowiła zawalczyć o romskie dzieci, nie tylko własne. Dzięki uporowi, wytrwałości i wielkiej odwadze zapewniła im warunki, które choć na kilka godzin pozwoliły im zapomnieć o tym, gdzie się naprawdę znajdują.
Piękna, wzruszająca opowieść.
Historia inspirowana życiem Helene Hannemann, matki, która poświęciła wszystko dla rodziny i dzieci, które miała nadzieję uratować
Helene Hannemann, rodowita Niemka, mieszka z mężem romskiego pochodzenia, z którym ma piątkę dzieci. Pewnego poranka 1943 roku do ich życia wkracza niemiecka policja nasłana przez SS. Najbliżsi Helene mają opuścić mieszkanie i zostać zesłaniu do obozu Auschwitz-Birke...