Do tej pozycji podchodziłam jak pies do jeża. Nie kusiła mnie okładką, mogę powiedzieć, że nawet zniechęcała. Wydawało mi się, że będzie ciężka w odbiorze, że nie podołam, że mnie nie zainteresuje.
Zainteresowała, a czytało się świetnie. Autorka operuje przepięknym, poetyckim językiem. I chociaż nie jest to styl, do którego jestem przyzwyczajona, cieszę się, że nie odłożyłam tej książki na półkę i nie zapomniałam o niej.
"Saharysjkie dni" to klasyk. Mało tego klasyk literatury tajwańskiej. Książka ta to zbiór opowiadań opisujących życie Sanmao na pustyni. Niby jest to zapis zwykłego życia autorki i dotyczy często błahych spraw, takich jak zakupy, urządzanie domu i inne przyziemne sprawy. Jednak język, jakim posługuje się autorka jest wyjątkowy. Wspaniale oddaje klimat i ducha tych odległych miejsc, jest też pełen cudownego humoru. Momentami smutna to powieść, szczególnie jeśli zna się szczegóły z życia autorki. Sanmao popełniła samobójstwo mając 47 lat, wcześniej długo chorowała na depresję. Chociaż to inna tematyka, to momentami miałam w głowie inną, równie przejmującą, na poły autobiograficzną powieść, a mianowicie "Szklany klosz", Sylvii Plath. Ta autorka również umarła młodo, popełniając samobójstwo.
"Lubię patrzeć, jak o zmierzchu pustynia zabarwia się na czerwono. Każdego dnia, kiedy słońce chowa się za widnokręgiem, siedzę na tarasie, aż zapadnie zmrok. Czuję się wtedy nie wiedzieć czemu tak strasznie samotna".
"Saharyjskie dni" to powieść realistyczna i niezwykle emocjonalna. O kobiecie, której życie nie było usłane różami, ale ten czas, który spędziła wśród piasków Sahary był czasem dla niej wyjątkowym i wydaje się, że najlepszym.
"Te wszystkie ręce, które uścisnęłam, wszystkie promienne uśmiechy, które zamieniłam, wszystkie zwyczajne rozmowy, które przeprowadziłam - jakże mogłabym je rozegnać, niczym wicher rozwiewa szaty na wszystkie strony świata, i bezdusznie zapomnieć?"
Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi
www.czytampierwszy.pl