Sięgając po „Króla bez skrupułów”, byłam pewna, że trafiła mi się opowieść o królu z tytułem nadanym mu z racji urodzenia. Z ogromnym zaskoczeniem przyjęłam fakt, iż ta opowieść jest całkowicie inna niż ta, na którą liczyłam. „Król bez skrupułów” nie ma w sobie nic z cukierkowego romansu. Nie znajdziecie tu omdlewających na widok monarchy niewiast, czy kłaniających się do stóp poddanych. w zamian dostajemy powieść bardzo mocno erotyczną, z silnym i bezwzględnym męskim bohaterem.
Lachlan Mount na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród znanych nam z powieści erotycznych twardych facetów, ale diabeł tkwi w szczegółach i ta postać jest tego doskonałym przykładem. Bardzo mi się podobało, że po spotkaniu swojej ofiary, celu, czy obiektu, którym jest Keira, jego charakter i postępowanie nie ulegają zmianie. Pomimo tego, że kobieta niewątpliwie na niego działa, to pożądanie go nie zaślepia i nie zmienia w łagodnego i podatnego na wpływy osobnika.
„[...] jeśli nie oddasz temu człowiekowi tego, co jesteś mu winna, to nie skończy się na tobie. Zniszczy wszystkich, których kochasz.”
Keira Kilgore jest postacią dość złożoną, z jednej strony zraniona zdradą męża nie do końca jest świadoma tego, jak działa na mężczyzn, z drugiej strony jest bardzo upartą i waleczną osobą, która dokładnie wie, czego chce i bez względu na przeciwności dąży do spełnienia swoich celów. Momentami jej brawura i upór graniczył z brakiem instynktu samozachowawczego, ponieważ nie wahała się przeciwstawić mężczyźnie, przed którym drży cały przestępczy półświatek Nowego Orleanu, ale dzięki temu nie było mowy o nudzie podczas śledzenia jej poczynań.
Jak wspomniałam już wcześniej, „Król bez skrupułów” jest lekturą bardzo erotyczną, ale nie jest to książka przeładowana scenami łóżkowymi. Ten erotyzm, o którym mowa objawia się bardziej w ciągłym napięciu seksualny towarzyszącym spotkaniom naszych bohaterów oraz ich kluczeniu wokół tematy niż z samymi aktami. Nie bez znaczenia jest również fakt, że nie ma tu mowy o wielkim uczuciu, bo przecież Keira, pomimo że zgodziła się na ten układ dobrowolnie, to nie jest to sytuacja, w której znalazła się na własne życzenie, czego oczywiście dziewczyna nie ukrywa.
Miałam do tej pory okazję czytać przynajmniej jedną powieść o podobnym zakończeniu, jakie zafundowała swoim czytelniczkom autorka, więc nie powaliło mnie ono oryginalnością. Nie mogę jednak powiedzieć, że spodziewałam się takiego finiszu w tej książce. Muszę stwierdzić, że Meghan March udało się mnie zaskoczyć, ponieważ byłam niemal pewna, że pchnie swoją opowieść w całkowicie innym kierunku. Autorka udowodniła, że pomimo pewnej schematyczności, czy powielania zabiegów stosowanych już wcześniej przez innych pisarzy, można stworzyć książkę, od której czytelnik nie będzie umiał się oderwać, a tak właśnie było w moim przypadku. Nie da się ukryć, że po skończeniu lektury, wciąż czuję ogromny niedosyt i nieopartą chęć sięgnięcia po kontynuację.
„Król bez skrupułów” może razić schematycznością, może denerwować bardzo wyrazistą kreacją postaci. Można zarzucić tej książce, że mocne, intymne i czasami wręcz brutalne tematy, opisywane są w sposób bardzo lekki i rozrywkowy. Ja jednak uważam, że autorka idealnie wpasowała swoją powieść pomiędzy mocnym erotykiem a lekką i przyjemną w odbiorze lekturą dla kobiet. Ta książka niesamowicie wciąga i pociąga niebezpieczeństwem i tajemnicą. Zdecydowanie polecam!