I tak jak "Marzyciel" pochłonął mnie totalnie, to "Muza Koszmarów" zrobiła to jeszcze bardziej! To tutaj tak naprawdę autorka pokazuje nam na ile ją stać, rozwija swoje skrzydła i buduje przed nami prawdziwy, magiczny świat...
Znowu wracamy do Szlochu, znowu spotykamy się Lazlem, Sarai, Jaskółką i resztą mieszkańców tego magicznego i bajkowego miejsca. Co więcej.. mamy nowych bohaterów! Jednocześnie widzimy losy dwóch bliźniaczek Novy i Kory, a gdyby tak boskich dzieci było więcej?
Książka znowu urzekła mnie swoim językiem, opisami i magią, którą w sobie zawiera. Tutaj dochodzi nam nawet trochę pikanterii i zdecydowanie nie jest to powieść dla dzieci! Nawet nie widziałam kiedy tak bardzo wciąga mnie w swoje strony i jak sama przenikam tą wyjątkową historią.
I dalej wyciska z nas łzy! Dalej smuci, pokazuje tragedię i ogrom bólu. Widzimy jak łatwo wpaść w sidła przeszłości, jak łatwo zatracić się w nienawiści. Ja pokochałam wszystkich bohaterów. Każdy z nich jest indywidualny i wyjątkowy. Świetnie wykreowany i przedstawiony. Nie sposób się z nimi nie zżyć przez te strony i opisy.
Na koniec tylko powiem, że mam cichutką nadzieję, że pojawi się u nas i trzeci tom. I to jak najszybciej, bo ten tak samo jak pierwszy pokonałam w dwa dni! I były to dwa niesamowite i bardzo magiczne dni!